Menu

2.08.2014

[konkurs] Violetta 3 Twoimi Słowami - Twój wybór

[konkurs] Violetta 3 Twoimi Słowami - Twój wybór


Do poniedziałku do godziny 23:00 mogliście przesyłać na nasz konkurs sceny, które mogłyby pojawić się w trzecim sezonie serialu. Każdą pracę przeczytaliśmy i oceniliśmy w skali od 1 do 3. Niektóre prace nas wzruszyły, inne rozśmieszyły. Wybór był bardzo trudny. Spośród 62 prac musieliśmy wybrać tylko 7, które według nas zasługują na nagrodę główną. Teraz do akcji wkraczacie wy - nasi czytelnicy. 



Jak głosować?
Spośród wytypowanych przez nas prac wybieracie jedną, która najbardziej wam się spodobała i która waszym zdaniem zasługuje na pierwsze miejsce. W komentarzach pod postem piszcie swojego faworyta. Komentarz ma mieć taki wzór:

Wybieram_wpisz literkę

Dlaczego? Będzie nam prościej zliczać głosy i uniknąć pomyłki. Nie liczą się anonimowe komentarze!

Czas zapoznać się z pracami
PRACA A

Pablo siedział w domu. Oglądał właśnie występ Violetty z zeszłego roku na stacji Umixu w telewizji. "Viola ma duży talent" - pomyślał.
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Poszedł otworzyć.
- Siemka, witam cię mój drogi!! Pablo, jak ty wyrosłeś, mój kochany!! - w drzwiach stał.. Rafa Palmer. Rzucił kurtkę na garderobę.
- Rafa.. Czego ty tu szukasz? - burknął od niechcenia Pablo.
- Paul, Paweł, Pavelii!!...
- Pablo. - powiedział znudzony mężczyzna.
- Doszły mnie słuchy, hojny Pablo, że panna Angie bierze ślub z jegomościem - nijakim Germanem.
- Co ty odpieprzasz?
- Ta twoja miłość!!
- Wiem o kogo ci chodzi! Ale ona nie jest moją miłością, Rafa.
- Jak to nie! A przecież gdy powiedziałem słowo "miłość" od razu sobie o niej przypomniałeś!
- Ale..
- Nie, nie, Pablo!! Nie tłumacz się, kochany! Zapomnijmy o przeszłości, przychodzę w pokoju! Ślub jest już jutro, tak?
- Tak no i co z tego? Rafa, nie rozumiem.
- Cśśś! Ciiisza! Ja wszystko ci wytłumaczę, mój drogi. Nie dopuścimy do tego małżeństwa!!
- Co?? Co ty masz na myśli?
- Przerwiemy ceremonię! Angeles nie możę wyjść za niego! Wiemy dobrze, że jesteśmy w niej obaj szaleńczo zakochani.
- Dobrze się czujesz?! Nie zamierzam jej w niczym przeszkadzać! Co ty, nie chcesz żeby była szczęśliwa?
- Oj Pablo, mądrość twa nie jest obszerna. Równie szczęśliwa byłaby z jednym z nas, albo i nawet bardziej szczęśliwa. Ale skoro nie chcesz, to..
- Nie, Rafa, nie chcę! Dopiero przyszedłeś, a już mam ciebie dość!
- Słuchaj, Pablo, ja tu przyjechałem tylko po to, aby Angie nie popełniła wielkiego błędu! Jednak sam niczego nie zdołam zrobić. Jakbyś jednak zmienił zdanie..
- Do widzenia! - Pablo przycisnął drzwi, ale Rafa je jeszcze potrzymał.
- Jakbyś zmienił zdanie, to jestem tutaj jeszcze trzy dni!!
Pablo w końcu zamknął drzwi.
"Boże, co za idiota" - pomyślał. "Musi ją bardzo kochać, a ja?.. Ja.. Nie. Angie ma być szczęśliwa. I basta."
Wrócił do oglądania telewizji.

♪♪♪

Był ranek.
"Jak mogło mi przyjść do głowy, żeby się tu znaleźć?!" - pomyślał Pablo. Siedział teraz w samochodzie Rafy, na parkingu przed jego hotelem.
- Hej, gotowy? - spytał go Palmer. Siedział obok niego, na miejscu kierowcy.
- Nie wiem, czy tego chcę.. Ja na serio nie wiem.. Mam mentlik w głowie i..
- Dobra - machnął ręką rockmen - Jedziemy!
Ruszyli z miejsca.
- Ej!!! Oszalelilśmy! - zawołał Pablo do Rafy.
- Cicho tam, damy radę.. O - wskazał na budynek, do którego się zbliżali - Widać już kościół, zaraz tam będziemy.
Naraz Pablo poczuł jakby samochód się lekko przechylił.
- Rafa,co tak szarpie tą cieżarówką, jak zakręcasz to nie jedź sto na godzinę!
- O oo .. Chyba wybrałem zły wóz..
- Co? Co ty opowiadasz?!
- O to, mój drogi, że ten ma popsute hamulce.. Mieliśmy wsiąść do tego po prawej, a nie po lewej.. Ehh.. Za dużo mam tych ciężarówek koncertowych..
- O Jezus.. Co teraz?!! Rafa, zbliżamy się do kościoła, nie wyhamujesz, zabijemy się!! Zahamuj jakoś! - darł się Pablo.
- Taaa, zahamuj bez hamulców.. - mruknął Palmer.
- Ty idioto!!! Zrób coś do cholery!! - wrzeszczał.
- Staram się no!! Oooo matko, zamknij oczy!!

♪♪♪

Tymczasem wszyscy byli w kościele.
Ceremonia już trwała. Viola wypatrywała Pabla, ale nigdzie nie mogła go dostrzec.
"Gdzie on jest? Już późno, zaraz będzie przysięga. Obiecał, że będzie... tylko jego nie ma! Może coś mu się stało.. " - myślała.
Naty, Andres, Fran, Cami, Leon, Diego i inni myśleli podobnie.
Angie wyglądała pięknie i jej suknia idealnie pasowała do krawatu Germana. Jednak jej wyraz twarzy nie pasował do szczęśliwego wyrazu twarzy Germana.
Wszyscy już powoli nabierali stuprocentowej pewności, że dyrektor studia przegapi ślub.
- Jeśli ktoś sprzeciwia się temu małżenstwu niech powie teraz albo zamilknie na wieki.. - powiedział ksiądz dostojnym głosem.
Nikt się nie odezwał. W głowie Angie pojawiły się tysiące obaw, a ci najgorsze i najdziwniejsze - przypomniały jej się jej piękne chwile z Pablem, dawno, dawno temu gdy byli razem i ich.. pocałunek.
- Możecie się pocałować.. - zwrócił się ksiądz do pary młodej.
German zbliżył się do Angie.
Wtedy Angie gwałtownie odskoczyła, zresztą jak wszyscy goście, bo w tej właśnie chwili Rafa Palmer i Pablo z wielkim hukiem wjechali ciężarówką w drzwi kościoła, krzycząc:
- STOOOP!!!!
Dwaj desperaci wyszli z kłębów dymu z rozpadającej się ciężarówki, podczas gdy lecący ze ścian kościoła tynk i drewniane belki z drzwi spadały im na głowę.
Rafa kaszląc, krzyknął:
- STOP!! Przerwać ślub!! Nie żenić się, ani nie wychodzić za mąż!! Ja jestem przeciwny!!
- Ale nie tylko Rafa! Ja też.
Nagle, ku zdziwieniu wszystkich (najbardziej chyba Angie) z chmury dymu wyszedł, kaszląc przeraźliwie - nikt inny jak Pablo Galindo.
- Pablo!! - ucieszyła się Angie. German otrząsnął się i popatrzył zazdrośnie na Angie.
- Chciałbym coś powiedzieć, jeśli mogę. - zwrócił się tata do obecnych. - Angie.. Słuchaj, ja.. Bardzo przepraszam za zniszczenie ślubu.. Za wszystko zapłacę... Ten najazd nie był planowany..
- A właśnie że.... Ałaaa! - zaczął Rafa, ale Pablo go szturchnął.
- W każdym razie wybacz mi za tą akcję, ale skoro już tu jestem to muszę ci to powiedzieć.. - kontynuował dyrektor studia.
- No nie.. - jęknął German, niecierpliwiąc się. - Możemy już w końcu dokończyć ślub?!
Jednak nikt nie zwracał na niego uwagi. Teraz wszyscy patrzyli na Pabla.
Violetta także spojrzała na niego ze zrezygnowaniem. "Ech.. - pomyślał Pablo, widząc ją - "Chyba zniszczyliśmy związek jej taty i Angie.. Ale widocznie tak musiało być.. "
- Co, Pablo? - Angie umierała z ciekawości a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Mężczyzna wziął głęboki oddech.
- Bo.. Wiesz.. Muszę ci wyznać, że.. gdy cię widzę to.. zawsze mam ochotę cię pocałować..
Wszyscy wydali okrzyk zdumienia łącznie z Germanem.
- Co?!! Masz ochotę ją pocałować?!! No nie.. - mruknął wkurzony.
Pablo mówił dalej.
- Ja.. Czuję do ciebie coś znacznie głębszego niż przyjaźń.. Angie, "Kiedy jestem z tobą zatrzymuje się zegar".. i .. "Zdradzę tobie że bez ciebie nie mogę żyć."
- Angie, pozając cytaty z "Nuestro Camino", wstała z miejsca i podchodząc powoli do Pabla, zaczęła śpiewać:
Quiero mirarte
Quiero sonarte
Vivir contigo cada instante
Quiero abrazarte
Quiero besarte
Quiero tenerte junto a mi
Pues amor es lo que siento.
Eres todo para mi.
Podeszła bliżej, a Pablo ją zaczął całować. Uczniowie Studia otworzyli szeroko oczy
Violetta spuściła głowę i popatrzyła na Germana, który nie był smutny, ale wkurzony. Pobiegł do Angie i Pabla, rozdzielił ich i wrzasnął:
- To ja tutaj dla Violetty się dwoje i troje, żebyś była dla niej mamą, a ty mi uciekasz sprzed ołtarza?!! Jesteś do niczego..
- Tato!! - oburzyła się Viola. - Nie mów tak do Angie!
- German, czy to znaczy, że mnie nie kochałeś, a tylko chciałeś, żeby Viola miała.. Taką mamę jak Maria?
- Angie, no.. Ale zrozum.. Bardzo kocham moją córkę, a ona tak błagała mnie o to.. Musiałem się zgodzić, bo.. Czułem że jej czegoś brakowało..
"Mózgu ojca.." - pomyślała Angie.
- German! - zawołała bezradnie Angie - Nie wiem, czy mam się cieszyć, czy płakać. Z jednej strony jesteś dupkiem, a z drugiej - zrobisz wszystko dla Violetty.
- Tato!! Przepraszam, ja za bardzo naciskałam!! Czy waszego związku już nie da się uratować? - Violetta spuściła głowę.
- Spokojnie, Violu. My i tak jesteśmy rodziną, ja jestem twoją ciocią. Nie przejmuj się, to nie twoja wina. - pocieszyła ją Angie.
- Czyli że ślubu nie będzie? - zapytała nagle Fran.
- Nie, ja.. Muszę sobie przemyśleć wszystko.. Może i dobrze że tak się stało.. Chodź Violu.. - German wziął swoją córkę za rękę.
- Tato, najlepiej jakby teraz.. Pablo był z Angie.. On ją naprawdę kocha.. Tak jak ja ciebie.. - Viola przytuliła się do Germana i wyszła z nim bocznymi drzwiami, bo główne były "lekko" uszkodzone.
- Violetta! - zawołał za nią Pablo. Dziewczyna się odwróciła.
- W porządku. Wszystko jest okej. Nie mam ci nic za złe. Pogadamy później.
Wyszli. Później ksiądz powiedział, żeby wszyscy także opuścili budynek, bo to co zostało z drzwi, może na kogoś jeszcze spaść.
Chwilę później w kościele został Pablo, Angie i ksiądz. Słyszeli, że na dworze był już Rafa Pamler, który wciągął ciężarówkę na lawetę.
- Za nowe drzwi zapłacimy.. - powiedział Pablo do księdza.
- Jeśli tak, to w porządku.. Dobra, idę zobaczyć jak tam ta ciężarówka. - kapłan wyszedł na zewnątrz.
Angie została z Pablem sam na sam.
- Pablo, ja.. - zaczęła.
- Nie, Angie.. Nie musisz nic mówić.. Ja przepraszam, bardzo..
- Za co?
- Za to że wszedłem wam w drogę i za to, że to tak się skończyło..
- Nie, nie Pablo.. Za każdym razem, gdy mnie całujesz.. Czuję, że dla kogoś jestem ważna.. Czuję się.. Taka.. Bezpieczna.. Jesteś taki czuły i delikatny.. Uwielbiam cię..
- Angie, daj spokój!! Psuję co ślub i wjeżdżam i wyobrażam sobie nie wiadomo co! To powinnaś mi powiedzieć!! Ja.. Jestem beznadziejny, nie wiem czego chcę, niszcze ci życie i...
Angie podeszła do niego i dała mu buziaka w policzek.
- I bardzo mnie kochasz.. Nie tak jak German. To ja przepraszam, że tyle musiałeś przeze mnie cierpieć, tyle czekać.. - szepnęła mu do ucha.
- Ale opłaciło się.. - Pablo wziął ją za rękę.
Nagle do kościoła weszła ponownie Viola.
- Cześć. - powiedziała.
- Jak tata? - spytał ją Pablo.
- Dobrze, nie jest smutny.
- To super.
- Wiecie.. Nie zapytam was, czemu to zrobiliście, bo teraz to rozumiem. Ale.. Nie mam pojęcia czemu od razu nie wyznałeś miłości Angie.. - Violetta popatrzyła na mężczyznę.
- Może dlatego, że nie chciałem żebyś była na mnie zła.. No i żeby mogła spokojnie wyjść za twojego tatę. W końcu tak tego chciałaś..
- Macie rację.. Może i bym była zła.. Ostatnio jestem zła na wszystko.
- Spokojnie. - powiedziała Angie - Nie przejmuj się, to minie. Wiem z własnego doświadczenia.


PRACA B

Nadal nie mogę uwierzyć, że nasza trasa się zakończyła. Było wprost magicznie. Lecz od niedawna coś się zmieniło - moja przyjaźń z Violettą i Camilą. Ona po prostu zniknęła. Camila spędza czas z Naty, którą dla Violi zostawiła Ludmiła. Nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby nie to, że dla mnie już tego czasu nie starcza. Gdy chcę do nich dołączyć zawsze jest jakaś wymówka. Chcę się spotkać z Cami - nie, ponieważ jest w kinie z Naty albo jest na zakupach z Naty czasem też po prostu siedzi w domu z Naty i nie wiadomo dlaczego za każdym razem, gdy chcę dołączyć one zaczynają wymyślać, że za chwilę wychodzą i coś tam, coś tam. Chcę się spotkać z Violą - nie, ponieważ jedzą rodzinny obiad, ona, jej tata, Ludmiła, jej mama, no i jeszcze Angie. Powodów jest milion, ale nie mam siły wszystkich wymieniać, to bardzo ciężki temat. Nie tak dawno straciłam także Marco. Wszyscy ode mnie odchodzą, a ja tylko chciałabym przytulić się i powiedzieć co leży mi na sercu. Siłą jesteśmy wspólnie, a sami bezsilni. Taka właśnie się czuję.
Znajduję się teraz w parku, koło południa wyszłam z domu i usiadłam na białej ławeczce niedaleko płaczącej wierzby. Wsłuchuję się w łagodny śpiew ptaków. Patrzę jak soczyście zielona trawa kołysze się na chłodnym wietrze, który idealnie komponuje się z wysoką temperaturą powietrza. Po chwili zamykam oczy. Uwielbiam spędzać czas w ten sposób. To wydaje się takie magiczne, takie nierealne. Zapominam wtedy o wszystkich problemach. Zapominam o świecie. Żyję w wymyślonym świecie, gdzie wszystko jest idealne, perfekcyjne. Z tego stanu wyrywa mnie Angie.
- Francesca? - otwieram oczy. - Co ty tutaj robisz? - pyta dosiadając się.
- Siedzę, myślę... - odpowiadam.
- A o czym tak myślisz? - spuszczam głowę i wbijam wzrok w ziemię, milczeniem odpowiadam jej na pytanie, a ona wszystko rozumie. - Wszystko będzie dobrze. 
- Zawsze się tak mówi, ale skąd możesz wiedzieć, że będzie dobrze? Nic nie będzie tak jak dawniej! - zaczynam płakać i krzyczeć na kobietę.
- Spokojnie, spokojnie. Tylko nie płacz - uspokaja mnie, a ja powoli przestaję płakać. Angie mnie przytula, a po chwili już idziemy kamienną ścieżką wzdłuż pięknego, czystego jeziora.
- Powinnaś do nich zadzwonić - proponuje ciotka Violetty.
- Tak, może masz rację, spróbuję, ale później - mówię.
- Ja już muszę iść do Studia, więc masz dużo czasu - uśmiecha się. - Do zobaczenia.
Po chwili znowu siadam na tej samej ławeczce i wyciągam telefon. Wyszukuję w spisie kontaktów numer Violi. Dzwonię. Po paru sygnałach słyszę rozbawiony głos Violi.
- Halo?
- Viola? Em... Cześć! Co robisz?
- Eh... A co?
- No bo chciałam się z Tobą spotkać, bo... bo chciałam z Tobą porozmawiać.
- Słuchaj, to może jutro do mnie zadzwonisz i wtedy Ci powiem kiedy, ok? Bo dzisiaj nie dam rady. Jestem strasznie zarobiona, mówię ci cały dzień pracuję nad... eee... nad czymś.
- Ok, to jutro. Cześć.
- Cześć.
Jeszcze przez moment siedzę, po czym wstaje. Daleko przed sobą widzę Violę, Cami, Ludmiłę, Naty oraz Leona, Federico i Maxiego. Taka jest zarobiona! Biegnę w drugą stronę. Okłamała mnie! Mam łzy w oczach. Po tym wszystkim co razem przeszliśmy nie chcę ich stracić lub nawet oddalić się od nich. Co się zmieniło w przeciągu tych kilku dni? Nagle wpadam na kogoś, lecz nie wiem na kogo, ponieważ mam rozmazany widok z powodu łez. Po ich otarciu widzę, że to Diego. Do niego wręcz przeciwnie - zbliżyłam się, lecz nie mam tyle odwagi, aby przyjść do niego z każdym problemem. Chłopak nie zadaje pytań. Wie, że to zbędne. On po prostu mnie przytula. Czuję się bezpiecznie w jego silnych ramionach. Dodatkowo to piękne uczucie, gdy ktoś dokładnie wie czego potrzebujesz. A on wiedział, ze potrzebuję tylko czyjejś bliskości.
- Nie martw się - mówi. Patrzymy sobie prosto w oczy. Jego są przepiękne, takie głębokie, piwne. Kontakt wzrokowy pomiędzy nami zostaje przerwany, gdyż chłopak dostaje SMS-a. Po chwili patrzy w stronę końca ulicy i mówi dalej - Patrz - idą dziewczyny. Pogadaj z nimi.
Idę w ich stronę, a gdy do nich docieram Viola rozpoczyna rozmowę.
- Fran! Jak dobrze, że Cię widzę. Przepraszam, że Cię okłamałam, ale nie myśl sobie, że bez powodu!
- No właśnie - przerywa jej Camila ciągnąc mnie za rękę. - Musimy Cię gdzieś zaprowadzić.
Odwróciłam się w stronę miejsca gdzie wpadłam na Diego z nadzieją, że tam będzie, ale chłopak sobie poszedł. Dziewczyny prowadzą mnie pod piękną restaurację. Stoi na niewielkim pagórku. Otoczona wysokimi i niskimi palmami. Dach ma kształt kopuły, a całość wielokąta. Duże okna umieszczone są w białych, cienkich framugach. Jednak były zasłonięte grubymi granatowymi zasłonami. Co one chcą robić w zamkniętej restauracji? Podchodzimy do wejścia.
- Gotowa? - zapytała Viola.
- Nie! Co wy chcecie zrobić?! - ona jednak mi nie odpowiada. Otwiera drzwi i wciąga mnie do środka. Nagle zasłony opadają, do pomieszczenia wpada słońce, a z najgłębszych zakamarków wyskakują uśmiechnięci goście krzycząc: NIESPODZIANKA! Stoję jak wryta. Nie mogę uwierzyć! Jest tu prawie cała szkoła! To zabawne, ponieważ całkowicie zapomniałam, że dziś są moje urodziny!
Wszyscy po kolei złożyli mi życzenia, a do tego dostałam masę prezentów, do tego Viola, Cami, Ludmiła i Naty zagrały i zaśpiewały stworzoną specjalnie dla mnie piosenkę Encender nuestra luz. Była piękna. Podziękowałam im i pochwaliłam dzieło. Zaczęła się impreza. Przez trzy godziny non stop tańczę, gdy podchodzi do mnie Diego.
- Wiedziałeś o wszystkim? - pytam.
- Większości - śmieje się chłopak. - Chcieliśmy zorganizować Ci jak najlepsze urodziny, dlatego nic Ci nie mówiliśmy, bo najlepsze są niespodzianki.
- Dziękuję. Są super.
- Jeszcze nie wszystko widziałaś. O dziewiętnastej główna atrakcja - spojrzałam na zegarek.
- To za dziesięć minut.
- Dokładnie - powiedział, po czym odszedł.
Równo o siódmej podchodzi do mnie Viola i razem wymykamy się z przyjęcia. Nie ma to jak zabrać jubilatkę z imprezy urodzinowej. Znajdujemy się na jakiejś górze. Widzę stąd restauracje w której przed chwilą byliśmy, Studio, mój dom... Nagle obok mnie staje Diego.
- Ładny widok co nie? - aż podskakuję ze strachu.
- Boże! Nie strasz mnie tak!!
- Hah, spokojnie - uśmiecha się odsłaniając wszystkie 32 zęby. Ten uśmiech przeraża, ale śmieję się.
- No dobra, Fran, oto kolejny punkt Twoich urodzin - paralotnia - robię wielkie oczy. - Nie martw się - będziesz lecieć z Diego. Ja z Cami, a Ludmiła z Naty - Viola uśmiechnęła się do mnie.
Spojrzałam na Diego z przerażeniem, a on śmiejąc się przytulił mnie i powiedział to co Vilu - nie martw się.
Zapinamy uprzęże, kaski i gdy jesteśmy już gotowi chwytamy paralotnie i na trzy, dwa, jeden, start biegniemy i na samym końcu odpychamy się od ziemi. Obserwujemy piękny zachód słońca. Czuję się jakbym goniła tą wielką ognistą gwiazdę.
- Uwielbiam oglądać zachód słońca - mówi Diego. - To tak jakby ktoś zaczął malować pędzlem po niebie i próbował coś stworzyć, lecz nie mógł tego skończyć, gdyż słońce zachodzi i pojawia się księżyc, który wszystko zmazuje, lecz ten malarz się nie poddaje i codziennie zaczyna od nowa - przez chwilę chłopak milczy. - Gadam jakieś głupoty...
- Nie, to jest piękne i zgadzam się z Tobą. - patrzymy sobie w oczy.
- Tak, to jest piękne, ale nie tylko to - mówi przysuwając się do mnie, po czym całuje mnie w usta.
Ten piękny moment zapamiętam na całe życie, ponieważ dowiedziałam się czym tak naprawdę jest piękno. To nie tylko piękny śpiew ptaków czy piękny zachód słońca, ale piękne są momenty dzielone ze wspaniałymi ludźmi, których darzymy uczuciami.


PRACA C

Miłość, sen i śmierć przychodzą pomału.

Moje powieki były jak z ołowiu. Ciążyły, a żeby je unieść musiałam wykrzesać z siebie ostatnią iskierkę energii.
Otworzyłam oczy, a na prawdę kosztowało mnie to nie mało wysiłku.
Pierwszym co zobaczyłam był oślepiający błysk lampy, zwisającej centralnie nad moją twarzą.
Chciałam się ruszyć. Chciałam poderwać się i stanąć na równych nogach. Chciałam... Tak, chciałam, ale co z tego, jeśli nie mogłam?
Wzięłam głęboki wdech. Wolno wypuściłam powietrze nosem. Przez chwilę, jeden mały moment, poczułam ulgę. Niedługo jednak trwało moje odczucie błogostanu. Po chwili ból przeszył moje ciało na wskroś.
Miałam ochotę krzyczeć. Krzyczeć tak głośno, żeby o mojej udręce usłyszał cały świat.
Jednak na chęciach się kończyło.
Byłam obezwładniona. Nie mogłam ruszyć najmniejszym mięśniem. Czułam się jak na uwięzi.
Kiedy moje gałki przyzwyczaiły się do mocnego światła, uświadomiłam sobie, że leżę na łóżku w białym pomieszczeniu.
Nic poza posłaniem nie znajdowało się w sali. Nic. Nawet moje myśli się ulatniały. Wylatywały z głowy, podążały w stronę sufitu i wędrowały przez małą szparkę nad drzwiami, wprost do próżni. Rozpływały się w natłoku innych, na ogół zbędnych i nic nie wartych wykrzykników.
Starałam się ze wszystkich sił przypomnieć sobie, co takiego się stało. Czemu tu jestem. No i gdzie właściwie jestem.
Ciągle bałam się. Bałam się, choć sama nie wiedziałam czego.
Tylko jedno miałam przed oczami. Krew. Dużo, dużo krwi. I ciemność.
Nagle drzwi otworzyły się z piskiem. Odbieranie jakichkolwiek, nawet tych najcichszych dźwięków było dla moich uszu torturą.
Kolejna porcja światła, tym razem jeszcze mocniejszego i ewidentnie żarówkowego, sprawiła, że obraz świata rozmył się i wstąpiły na niego ciemne, małe plamki, zwane przez większość ludzi 'mroczkami'.
Poczułam świeże powietrze. Mój mózg najwidoczniej źle zareagował na tak szybką i nieprzewidzianą dawkę tlenu, gdyż przez moment miałam wrażenie, że widzę Federico.
Ale to chyba tylko kolejne złudzenie, spowodowane utratą połowy zmysłów.
- Ludmiła? - usłyszałam jego głos.
To był on! To na prawdę był Federico! Mój kochany.
Marzeniem i niemożliwym do spełnienia snem, było powiedzenie choć najmniejszego słowa.
Nie miałam w sobie krzty nadziei. Ani siły.
Spojrzałam tylko na niego by przekonać się, czy to nie koleiny wymysł mojej starganej nerwami wyobraźni.
Teraz już byłam pewna. Człowiek, którego kochałam, kocham i kochać będę, stał nade mną.
-Tak bardzo cię przepraszam. Przepraszam cię kochanie.
Płakał. Słyszałam to po jego głosie. Miał do siebie żal. Martwił się o mnie. Zrobił coś, co sprawiło, że teraz jestem tu, gdzie jestem.
Boże, czy będzie mi dane, dowiedzieć się, do czego doszło?
-Gdybym wtedy cię posłuchał... - dotknął mojej dłoni.
To dziwne, ale wcale mnie to nie zabolało. Przeciwnie... dało ukojenie.
Poczułem nagły dopływ sił. Coś w rodzaju...Znasz to uczucie, kiedy wypijesz butelkę dobrego energetyka, albo pociśniesz Coca Coli?
Dostałam mocnego kopa na rozpęd.
-Dlaczego Federico? - to pytanie wyrwało się z mojego wnętrza jakby chciało odnaleźć własną drogę. - Co się tam stało? Ja nic nie...- dalej już nie mogłam mówić.
Znów coś utkwiło mi w gardle. Coś, co sprawiało, że dalsze słowa nie mogły wydostać się na zewnątrz, a każda próba wypowiedzenia kolejnych wyrazów kończyła się niepowodzeniem.
Ból ponownie owładnął moje ciało i niczym ciepły koc, otuliło. Chociaż ja wcale tego nie chciałam.
Teraz jego ręka spoczęła na moim policzku. Otarł nią jedną, pojedynczą łzę, którą uroniłam.
- Moja maleńka – wyszeptał. - Kochanie... to był wypadek. Kazałaś mi zwolnić, ale ja... i wtedy ta ciężarówka... a ty... Przepraszam.
Nie, o Jezu... wszystko zaczęło mi się przypominać.
Jechaliśmy samochodem. Ja, Federico i … i Gemma, nasza mała córeczka.
Spieszyliśmy się na jakieś ważne spotkanie. Pędziliśmy autostradą. Fede przekroczył dozwoloną prędkość. Kazałam mu zwolnić, ale mnie nie posłuchał. Nagle nie wiadomo skąd przed nami pojawiła się ciężarówka. Zaczęła hamować, tak gwałtownie. Mój mąż wcisnął hamulec.
Następne co pamiętam to mocne uderzenie. I obudziłam się tutaj.
- A... ona? - te dwa krótkie słówka, wypowiedziałam tak cicho, że prawie niedosłyszalnie.
A jednak on usłyszał. Spojrzał prosto w moje tęczówki. Jego oczy były nadzwyczaj smutne.
-Nie żyje.
Potem mówił jeszcze coś, ale jego słowa przestały do mnie docierać. Niewidzialna ręka ścisnęła moje serce, tak, że pękło. Rozleciało się na milion kawałeczków i nic, absolutnie nic, nie było w stanie go posklejać.
Zacisnęłam pięść na prześcieradle i opuściłam powieki. Czułam, jak duże i gęste łzy napływają pod nie. Otworzyłam oczy, tym samym dając ujście kropelkom. Spływały po mojej twarzy i piekły niemiłosiernie. Niektóre z nich połykałam, inne natomiast rozbijały się o podłogę.
Zagryzłam dolną wargę tak mocno, że zaczęła krwawić.
Powiedz, że to nie prawda! Powiedz!
Moje płuca przestały potrzebować powietrza. Nie zależało mi już na niczym. Nie chciałam i nie próbowałam wyobrażać sobie dalszego życia.
Zignorowałam ból. Miałam nawet nadzieje, że nie przestanie trwać ten stan, w którym znajdowało się moje ciało, zanim Federico tu przyszedł.
-Idź już. Chcę być sama - zdziwiło mnie, z jaką stanowczością wypowiedziałam te wyrazy.
- Nie.
Wyciągnęłam dłoń spod kołdry, którą byłam przykryta i uderzyłam się nią w policzek. Włożyłam w to całą siłę. Przyznam, że byłam naprawdę pod wrażeniem mojej mocy.
- Chcę umrzeć! - krzyknęłam.
Patrzył na mnie, a przerażenie malowało się na jego twarzy. Niczego nie rozumiał. Niczego!
- Ludmiła, nie możesz mi tego zrobić – w jego oczach zalśniły łzy, a głos łamał się.
Błagał. Nie chciałam zostawiać mojego męża, bo uczucie, którym go darzyłam było niesamowite. Ale wiedziałam tylko tyle, że nie dam rady dłużej tak trwać.
Chciałam zakończyć moją wędrówkę po Ziemi.
Znowu byłam pełna siły.
Zakryłam usta dłońmi. Dopiero teraz spostrzegłam, że mam na sobie kilka plastrów, kabelków...
Jednym ruchem zerwałam je wszystkie.
Co jeszcze mogłam zrobić, żeby moje życie się skończyło?
Przyszedł już mój czas.
Najwidoczniej tak chciał Bóg i tak zaplanowane było tam, w górze.
Poczułam szarpnięcie i na chwilę jakbym... straciła przytomność?
Kiedy się ocknęłam, stałam nad ciałem. Przyglądałam się moim własnym zwłokom!
Podeszłam do Federico. Chciałam dotknąć jego dłoni. To na nic. Wcale nie zareagował.
To zabolało. No tak, byłam tylko duchem. Ale to nie znaczy, że brak mi uczuć.
Spojrzałam po sobie. Można było dostrzec tylko lekkie zarysy mojej sylwetki. Nic poza tym. Stałam tak, przeźroczysta. Wiedziałam, że nie odejdę na tamten świat do puki nie załatwię wszystkich spraw.
Muszę uświadomić mężowi, że go kocham i to się nigdy nie zmieni.
Rozejrzałam się po pokoju. Teraz widziałam wszystko dużo dokładniej.
Biała posadzka i wykafelkowane ściany w tym samym kolorze. Na środku stało łóżko, a po obu jego bokach aparatura szpitalna.
Jeden z przyrządów wskazywał, że moje serce przestało bić.
Włoch był załamany. Siedział na krześle, ustawionym przy posłaniu, płakał. Nie chciałam go krzywdzić. To nie miało tak...
Nagle w 'oczy' rzuciło się coś, co leżało na stoliczku.
Zagryzłam dolną wargę, nerwowo. Jeszcze raz podeszłam do Fede. Próbowałam do niego mówić, dotykać go. Ale na nic się to nie zdało.
Chciało mi się płakać.
Wzięłam do ręki szklankę pełną wody, którą zobaczyłam przed chwilą, ale ona wyślizgnęła mi się z dłoni. Upadła na podłogę i robiła się.
Mężczyzna uniósł głowę i spojrzał w stronę, gdzie stałam.
-Lunia? - zapytał niedowierzająco, patrząc centralnie w moje źrenice.
- A kto inny?
- Dlaczego? Kochanie, dlaczego? - poderwał się z miejsca i stanął ze mną twarzą w twarz.
Teraz już na pewno mnie widział.
-Kocham cię – wydusiłam tylko. - Przepraszam...
Złapał mnie za dłonie. Spuściłam na nie wzrok. Były dostrzegalne.
Czułam jak muska palcami, skórę na moim policzku.
-Do zobaczenia – uśmiechnął się smutno.
Skinęłam głową. Kąciki moich ust uniosły się lekko.
- Do zobaczenia.
Miałam ochotę rzucić się w jego ramiona, ale coś pociągnęło mnie w górę.
Znowu byłam niewidzialna. Leciałam. Oddalałam się od podłoża, a potem całą Ziemię zostawiłam za sobą.
To był koniec.
W tej chwili moje życie wygląda...hm...inaczej?
Nie możesz tego zrozumieć, ale zdradzę Ci jedną rzecz. Może dwie?
Śmierć nie jest czymś strasznym.
A Federico ciągle mnie kocha. Czekam tu na niego.


PRACA D

Ciche brzdękanie pojedynczych strun gitary roznosiło się echem po pustej sali od śpiewu. Ciemnowłosa dziewczyna siedziała na wysokim stole, machając nogami w powietrzu i wygrywając przypadkowe dźwięki na brązowym instrumencie opartym na kolanach. Przechyliła lekko głowę w prawo i wbiła wzrok w brudną podłogę.
Drzwi pomieszczenia otworzyły się z hukiem, a do środka wszedł jej chłopak. Nie spojrzała na niego. Podszedł do niej, zabrał jej gitarę z rąk i oparł się dłońmi o stół po obu jej stronach. - Dość tego. Tak nie może być.
Westchnęła cicho. Cóż, było jej ciężko. Marco martwił się o nią i to było widać. Zresztą nie tylko on. Francesca była ostatnio jakaś inna... nieobecna, jakby czymś się martwiła. Wszyscy doskonale wiedzieli, że ostatni raz zachowywała się tak niecały rok temu, kiedy musiała wrócić do Włoch.
- Francesca, co się dzieje? - ciągnął chłopak. - I już przestań mnie okłamywać, że pokłóciłaś się z rodzicami, bo w to ci nie uwierzę.
Założyła ręce na piersi i spojrzała na niego uważnie. - Gdyby coś było nie tak, to na pewno bym ci o tym powiedziała. Wszystko jest w porządku, po prostu ostatnio nie mam humoru, jasne?
- Cholera, Francesca, nie zgrywaj się. - Przysunął się do niej. - Znalazłem w sali Angie twoją piosenkę. Nauczyłam się powiedzieć żegnaj? Co to ma znaczyć?
Zmroziła go wzrokiem.
- Nie miałeś prawa czytać tej piosenki.
Wlała w nią wszystkie swoje uczucia. Pisząc ten tekst próbowała wyzbyć się wszystkich wątpliwości, jednak nie było to możliwe. Nie miała zamiaru jej nikomu pokazywać, chciała ją zachować tylko dla siebie, żeby za kilka lat zaśpiewać ją ponownie i przypomnieć sobie jak czuła się w tym jednym z najważniejszych okresów jej życia.
- A masz coś do ukrycia? Francesca, nie jestem głupi, widzę, że coś się dzieje.
Spojrzała na niebieski zegarek na nadgarstku - który zresztą dostała jakiś czas temu od Marco.
- Już ta godzina? Przepraszam cię, muszę iść, obiecałam pomóc posprzątać, wiesz, jutro jakaś ciotka ma do nas przyjechać.
Jednym ruchem zeskoczyła ze stołu, ale Marco złapał ją za rękę. - Słabo udajesz, nie jesteś dobrą aktorką. Fran, martwię się o ciebie, kiedy to zrozumiesz? Jesteś ostatnio jakaś dziwna, nie ukryjesz przed wszystkimi, że coś jest nie tak. Jeszcze ta piosenka... Wiesz, że mi możesz zawsze wszystko powiedzieć, prawda? - Nie odpowiedziała. - Chodzi o twojego ojca? Znowu chce zrobić coś wbrew tobie?
Wyswobodziła swoją rękę z jego uścisku. - To nie ma żadnego związku z moim tatą.
- Więc o co chodzi?
Zwiesiła głowę. Oparła się czołem o jego ramię i westchnęła ciężko.
- Pamiętasz mój występ w Madrycie? Ten z U - Mix'u? - Potwierdził ruchem głowy. - Dostałam wtedy propozycję podpisania kontraktu, ale oni powiedzieli, że mogę to zrobić dopiero po zakończeniu szkoły. Kiedy wszystko się unormuje. Ostatnio dzwonili. Powiedzieli, że jeśli teraz nie zawrę z nimi tej umowy, już nie będę miała drugiej szansy. Marco... ja nie wiem co mam robić...
Odsunął ją od siebie na długość swoich ramion. - Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?
Podrapała się po głowie. Dlaczego? Nie chciała. Już niedługo przed wakacjami wszyscy zaprzątali sobie myśli jej wyjazdem do Włoch, nie mogli skupić się na niczym innym. Wszystko wtedy kręciło się wokół niej, a ona wcale tego nie lubiła.
- Tylko niepotrzebnie bym cię martwiła, przecież to mój problem - wyjaśniła.
Zaśmiał się ponuro.
- Francesca, jesteśmy razem, więc twoje problemy są też i moimi problemami, rozumiesz?
- Marco, ja mam mętlik w głowie. - Nie zwracała uwagi na jego słowa. - To wszystko mnie przerasta. - Zacisnęła drobne dłonie na jego ciemnozielonej koszulce. - Kompletnie nie wiem jak mam się zachować, to za dużo. Z jednej strony chcę wyjechać, chcę spróbować zrobić karierę, ale z drugiej chcę skończyć naukę... musiałabym przecież wrócić do Włoch, a ja nie chcę was zostawiać. Tutaj jest mój dom, nie tam. Tutaj spędziłam większą część swojego życia, Marco. Tutaj poznałam ciebie, Camilę, Maxiego, wszystkich... Tutaj się wszystko zaczęło. I chciałabym, żeby również tutaj się skończyło.
Przygryzła wargę, czekając, aż coś odpowie, jednak on milczał. Bardzo ją kochał i nie zniósłby jej wyjazdu, najpewniej poleciałby za nią. Jednak wiedział, że Francesca ma wielki, rzadko spotykany talent - w końcu jej głos jest jednym z najlepszych w Studio - i to wielka szansa, aby go rozwijać. Zdawał sobie sprawę, że musi ją wykorzystać.
Dziewczyna utknęła między młotem a kowadłem.
- Nie przejmuj się, jeszcze masz czas...
- Właśnie o to chodzi, Marco - przerwała mu. - Nie mam czasu. Do jutra mam podjąć decyzję, później wszystko przepadnie. Postaw się w mojej sytuacji, przecież... - Nabrała powietrza w płuca i zatrzymała się. - Proszę cię, powiedz coś.
Spojrzała na niego swoimi zielonymi oczami, które tak kochał i chwyciła go za rękę.
- Wszystko będzie dobrze, Francesca. - Odgarnął jej włosy z twarzy. Sprawy się poukładają, i będzie jak wcześniej.
Pokręciła przecząco głową. - Nie, Marco, nie. Nie będzie jak wcześniej, ja muszę podjąć decyzję, rozumiesz? Muszę wybrać pomiędzy dwoma rzeczami, które są dla mnie najważniejsze na świecie, pomiędzy wami, a muzyką...
- Ale ty nie musisz nic wybierać. Nawet jeśli wyjedziesz do Włoch, to ta przyjaźń nie zniknie, dobrze o tym wiesz.
- Wiem, oczywiście, że wiem, ja po prostu... Cholera, Marco, dlaczego to musi być takie trudne? Myślałam, że wszystko będzie w porządku, że oni naprawdę poczekają ten rok, aż skończę Studio, ale... nie, ja już nic nie rozumiem. Niente, Marco...
Założyła ręce na piersi i usiadła na krześle stojącym obok. Była zdruzgotana. Myślała, że wszystko pójdzie po jej myśli, że będzie mogła zrobić karierę; owszem mogła, ale jakim kosztem? Wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała wybrać, ale teraz? Miała nadzieję, że ostatni rok spędzi ze swoimi znajomymi, tutaj, w Buenos Aires. Teraz w kilka dni musiała zdecydować na czym jej bardziej zależy. Cóż, jej mama miała rację kiedy powiedziała, że droga do sukcesu nie jest wcale taka prosta. Francesca sama o tym wiedziała; teraz jednak bardziej utwierdziła się w tym przekonaniu.
- Żeby dotrzeć na szczyt, trzeba poradzić sobie z przeciwnościami, wiesz? - Chyba czytał jej w myślach. - Ale ty sobie poradzisz, jestem tego pewien. Takiej silnej, mądrej i utalentowanej dziewczynie jak ty, nie może się nie udać.
- Mówisz tak tylko po to, żeby mnie pocieszyć - stwierdziła.
Uniósł jej podbródek do góry. - Nieprawda. Mówię tak, bo tak jest. A w razie czego, masz przecież nas, a my ci zawsze pomożemy.
Wiedziała, że są zdolni zrobić dla niej wszystko, ale mimo wszystko nie chciała kłaść im na ramiona takiego ciężaru. Każdy ma swoje życie, a że jej jest takie skomplikowane, to już nie jest ich problem.
- Jeszcze nie wiesz, komu będziesz musiała powiedzieć „Żegnaj”? - spytał.
Pokręciła przecząco głową.
- Nie. Ale do jutra muszę zdecydować. A to wcale nie jest takie proste.
Zarzuciła mu ręce na szyję i przywarła do niego całym ciałem. Wtuliła twarz w jego ramię, jakby szukając schronienia. Kochała jego, a on kochał ją. Wiedzieli jednak, że jeśli Francesca wybierze możliwość zrobienia kariery, nic już nie będzie takie samo.
Oprócz ich miłości.

Siento que es el momento
En el que debo decidir
Para avanzar un paso más
Y alcanzar mis sueños
Recordar mis primeras canciones
Para ir por más
Contigo haré sin descansar
Porque este es mi tiempo
Hace falta valor
Para madurar
Para despegar
Para decir
Todo es posible
Busco en mi destino
Un sueño mágico
Porque yo
Aprendí a decir adiós
~ Aprendí a decir adiós ~

- Rozumiem, że odkrywasz swoje talenty, ale błagam cię, nie kosztem tych bębnów, Camila. - Podszedł do niej. - Rozwalisz je jak tamtą gitarę i znowu będziesz musiała płacić. - Zero odpowiedzi. Dziewczyna była w swoim świecie. - Słuchasz ty mnie w ogóle?
Uderzała z całej siły pałkami w perkusję, a na jej twarzy malowała się wściekłość. Nie zwracała uwagi na swojego przyjaciela, nie wiedziała nawet, że znajduje się w tym samym pomieszczeniu co on.
Stanął za nią i zabrał jej pałki z rąk. Odwróciła się gwałtownie w jego stronę.
- Oddaj mi to - warknęła. - Tworzę muzykę, nie przeszkadzaj mi.
Prychnął. - Zaraz możesz rzeczywiście coś stworzyć, ale nie jest pewien czy będzie można nazwać to muzyką. Masz za dużo pieniędzy? Bo jakoś nie byłaś szczęśliwa kiedy musiałaś zapłacić za tą gitarę, którą przywaliłaś w ścianę.
Wstała z krzesła i stanęła naprzeciw niego. Maxi może wysoki nie był, ale mimo wszystko Camila była niższa od niego.
Znali się od dziecka i byli najlepszymi przyjaciółmi. Już w podstawówce spędzali całe godziny razem, na placu zabaw bawiąc się w chowanego. Nigdy nie pomyśleli, że mogłoby być między nimi coś więcej. Mieli chwilę zapomnienia, jakiś czas temu... doszło nawet do pocałunku. Ale to był błąd i doskonale o tym wiedzieli, już więcej o tym nie wspominali. Nie chcieli psuć swojej przyjaźni; za dużo nad nią pracowali. Tamto zdarzenie poszło więc w niepamięć, a więź między nimi jeszcze bardziej się wzmocniła.
- Muszę się na czymś wyżyć, a lepiej, żebym zrobiła to na perkusji, niż na którymś z was, prawda?
Uniósł brwi w górę i spojrzał na nią uważnie.
- A jaki masz powód, żeby się na czymkolwiek wyżywać? - spytał.
Gdyby jej wzrok mógł zabijać, chłopak na pewno leżałby już martwy na podłodze.
- To już chyba nie twoja sprawa - mruknęła. - Oddaj mi te pałki i idź się zajmij czymś innym.
Widział jej zdenerwowanie i złość. Cóż, Camila była wybuchowa, i to bardzo. Szybko się wściekała i traciła panowanie nad sobą. Maximiliano doskonale pamiętał dzień, kiedy - podobno przypadkowo - rzuciła gitarą elektryczną w ścianę. No, instrument później nie nadawał się już do użytku, a dziewczyna przez długi czas bała się zbliżyć do jakiejkolwiek gitary. Ciężko się temu dziwić, w końcu przeznaczyła wszystkie swoje pieniądze aby ją odkupić.
- Chodź. - Chwycił ją za rękę. - Porozmawiamy.
Jęknęła głośno, ale posłusznie usiadła na plastikowym krześle. Jej przyjaciel usadowił się na głośniku obok niej. - Co się stało? - spytał.
- Jestem wściekła - mruknęła.
- To już zdążyłem zauważyć. Poza tym, nic nowego. Ja się pytam co się stało.
Założyła ręce na piersi i odwróciła głowę w drugą stronę.
- Camila - ponaglił ją.
- On jest nienormalny - odezwała się w końcu. - Zachowuje się jak idiota, mam go dość. Dlaczego on jest taki głupi?
Zmarszczył czoło. Taki opis nie mówił mu za wiele. Bo w końcu kto - w oczach Camili - mógł być nienormalny i głupi? Pomysłów miał naprawdę wiele, bo jeszcze wczoraj mógł być to Leon, dzisiaj Marco, a jutro może być to Federico.
- Może jaśniej? - zaproponował.
- Maxi, wytłumacz mi, jak można być takim zazdrosnym? - ciągnęła. - Przecież jesteśmy razem, a on nie może zrozumieć, że mnie nie interesują inni chłopcy. Niedługo zabroni mi rozmawiać nawet z tobą...
Pokiwał powoli głową. - Mówisz o Brodueyu?
- A o kim innym? - Odwróciła się do niego. - Znowu się pokłóciliśmy, bo on wymyślił sobie, że za dużo czasu spędzam z tym nowym chłopakiem. Ale to przecież nieprawda, Maxi, nieprawda! Przecież ty to wiesz, tak?
Przygryzł wargę i oparł się łokciami o kolana. Cóż, nie zgadzał się z nią, ale nie wiedział jak jej to powiedzieć. W końcu nie chciał jej zranić; była jego najlepszą przyjaciółką.
- Maxi... - powiedziała niepewnie. - Powiedz, że tak, Maxi...
- Camila - przerwał jej. - Broduey rzeczywiście ma rację. Twoje zachowanie ostatnio mogło budzić pewne wątpliwości. Ja nie mówię, że od razu zakochałaś się w obcym chłopaku... ale nie tylko Broduey odbierał to tak, a nie inaczej.
Westchnęła cicho i zwiesiła głowę. - Chciałam mu tylko pokazać szkołę, jest nowy... Czy ja naprawdę, muszę zawsze wszystko psuć? Co bym nie zrobiła, jest źle, nawet wtedy, kiedy chcę dobrze...
Wstała z krzesła i podeszła do keyboardu. Położyła ręce na klawiszach i zaczęła wygrywać przypadkowe dźwięki. Jej przyjaciel stanął za nią. Po chwili poczuła jego rękę na swoim ramieniu.
- Nie mów tak, bo to nieprawda - rzekł. - Broduey po prostu cię uwielbia i boi się myśli, że mógłby cię znowu stracić, dlatego jest zazdrosny. Przecież pamiętasz co przeżywał, kiedy na horyzoncie pojawił się Sebastian albo DJ, prawda? Coś rozsadzało go od środka, a kiedy w końcu cię odzyskał, oszalał z miłości. Musisz go zrozumieć. Wiem, że dla tego nowego chciałaś być po prostu miła, ale... z boku to inaczej wyglądało. Musisz porozmawiać z Brodueyem i mu to wytłumaczyć.
- Ale on nie będzie chciał ze mną rozmawiać po tym, jak na niego nawrzeszczałam - mruknęła.
Odwrócił ją w swoją stronę. - Tylko nawrzeszczałaś?
Ponownie westchnęła. Nacisnęła ostatni klawisz instrumentu.
- Trochę mnie poniosło.
- Nie będę wnikać... - Skinął głową. - Ale wasza rozmowa na pewno by się przydała.
- Ale Maxi, on nie chce mnie...
- Tak, tak - przerwał jej - nie chce cię słuchać, wiem to. A może ci się tylko wydaje? Mogę się założyć, że nie próbowałaś z nim rozmawiać. Znam cię, Camila.
Miał rację. Znał ją lepiej niż ktokolwiek inny. Czytał z niej jak z otwartej księgi, każdy musiał to przyznać. Nikt nie znał lepiej dogadującej się dwójki przyjaciół. Byli ze sobą zżyci jak nikt inny; kochali się jak rodzeństwo.
- To co ja mam teraz zrobić? - spytała cicho.
Objął ją ramieniem i pocałował w czoło jak to często robił, gdy była smutna.
- Poszukam go i przyprowadzę tutaj. Porozmawiacie. - Pokiwała twierdząco głową. - Ale wiesz co? Bardziej do twarzy ci z uśmiechem. Broduey na pewno nie będzie miał ochoty na rozmowę z takim ponurakiem. - Na jego prośbę kąciki jej ust podniosły się lekko. - Od razu lepiej. Czekaj tutaj, zaraz wrócę.
Odwrócił się i ruszył w stronę drzwi.
- Maxi, czekaj. - Zatrzymał go jej głos. Spojrzał na nią. - Dziękuję. Dziękuję, że jesteś. Bez ciebie chyba bym sobie nie poradziła.
Uśmiechnął się. - W końcu od czego się ma przyjaciół, prawda?

On the first day that I met you
Feeling out of place, so many new faces
The first friend that I looked to
When I reached out, you'd always be there for me
Friends till the end, never break, never bend
Friends understand, make you smile, hold your hand
Now we're standing together, we're never alone
And we shine a light wherever we may go
If you need me in a heartbeat, just say so
You can count on me, count on me
I will come in a heartbeat 'cause you know
You will always be, always be number one"
~ Friends 'till the end ~

Priscilla nie była dobrą matką.
Przecież dziecko nie potrzebuje pieniędzy, najdroższych ubrań i zabawek. Dziecku nie jest potrzebny telefon za kwotę przekraczającą miesięczny zarobek innych ludzi. Dziecko nie musi mieć markowych butów; co roku nowych.
Dziecku potrzebna jest tylko miłość.
Priscilla nie dała tego swojej córce. Widziała jak Ludmiła dorasta, jak stawia pierwsze kroki, a z jej ust wydobywają się pierwsze słowa, i tak naprawdę kochała ją. Ale Kocham cię, ostatni raz wypowiedziała, kiedy dziewczynka wystąpiła w pierwszej klasie na akademii i zaśpiewała piosenkę o wakacjach. Później... wpadła w wir pracy. Ludmiła zeszła na drugi plan, kobieta przestała się nią interesować. Całe dnie spędzała w swoim biurze, zakopana w papierach i dokumentach.
A Ludmiła? Ona potrzebowała matki. Chciała mieć kogoś, z kim mogłaby porozmawiać o wszystkim - bo przecież z ojcem tak się nie dało. Nie miała komu się wyżalić; stała się divą, która patrzy tylko na siebie i uważa się za najlepszą. Wiedziała, że jeśli Priscilla nie zwróci na nią uwagi, sama będzie musiała do tego doprowadzić. Jej starania poszły jednak na marne. Matka nadal pogrążona była w swoim świecie.
Rola Supernovej stała się dla niej codziennością. Każdego dnia świeciła własnym blaskiem, jak najjaśniejsza gwiazda na niebie. Nie przyjmowała krytyki innych, bo uważała ją za bezpodstawną; przecież była idealna.
Jednak się zmieniła - zrozumiała. W końcu zyskała szacunek i miłość swoich przyjaciół. Ale jej matka... ona nadal pozostała taka sama.
Ludmiła nie pamięta, kiedy ostatnio Priscilla zjawiła się na jej występie. Kobieta nigdy nie oglądała transmisji jej koncertów. A dziewczyna cierpiała... Za każdym razem kiedy wracała do domu, miała nadzieję, że usłyszy choć jedno dobre słowo, przynajmniej to głupie pytanie - Jak było w szkole? Ale jej matka nigdy nie wypowiedziała tych słów.
Dziś spędzała kolejny dzień w swoim gabinecie, tłumacząc się nawałem pracy i obowiązków.
Ludmiła bez pukania przekroczyła próg pokoju. Od razu usłyszała ciche dźwięki muzyki klasycznej. Priscilla lubiła takie klimaty. Jej córka odziedziczyła to po niej, choć mało komu się do tego przyznawała.
Kobieta siedziała przy dużym, mahoniowym biurku. Zza stert papierów nie było praktycznie nic widać. Na widok Ludmiły podniosła na moment głowę, opuściła ją jednak od razu wbijając wzrok w komputer przed nią. - O co chodzi?
Dziewczyna oparła się ramieniem o framugę.
- Co robisz?
Wiedziała jaką dostanie odpowiedź, ale jak inaczej może nawiązać rozmowę?
- Widzisz przecież - odparła jej matka. - Coś się stało?
Zaprzeczyła ruchem głowy. - Nie, nic. Przyszłam cię o coś zapytać. - Potarła skronie i usiadła na eleganckim, skórzanym fotelu naprzeciw kobiety. Podrapała się po głowie. Oparła łokieć o blat biurka. - Jesteś zajęta jutro wieczorem?
Priscilla spojrzała na nią uważnie. Nieczęsto jej córka przychodziła do niej za takimi pytaniami. Ogólnie rzecz biorąc... Ludmiła rzadko kiedy w ogóle do niej przychodziła; tak było od kilku lat.
- Muszę przejrzeć jeszcze kilka dokumentów, przetłumaczyć je i odesłać do Hiszpanii. Dlaczego pytasz?
Blondynka nabrała powietrza w płuca i podparła głowę na ramieniu, a po chwili skierowała wzrok prosto w oczy swojej matki. Obiecała sobie, że tym razem jej się uda.
- Mam występ z U - mix'u - wyjaśniła. - Wszyscy rodzice moich znajomych będą. Tata nie może. - Zamilkła na chwilę. - Przyjdziesz?
Retrospekcja...
- Mamo, mamo! - Pięcioletnia dziewczynka podbiegła do blondwłosej kobiety. - Ładnie wyglądam?
Okręciła się wokół własnej osi, a jej różowa sukienka księżniczki zawirowała wokół niej.
Priscilla usmiechnęła się, pochyliła nad swoją córką i wzięła ją na ręce. - Ślicznie, kochanie. - Pocałowała ją w policzek. - A gdzie twój książę?
Ludmiła zaśmiała się słodko.
- Jeden chłopiec obiecał, że przebierze się za księcia i będziemy tańczyć razem całą noc! - Jej cienki głosik rozbrzmiewał echem po całym domu.
- To wspaniale - stwierdziła kobieta. - Będziecie najpiękniejszą parą na całym balu. - Postawiła Ludmiłę na podłodze. - Tylko nie zapomnij wziąć różdżki i korony.
Mała pokiwała z entuzjazmem głową.
- A ty przyjdziesz?
Priscilla poprawiła jej blond grzywkę opadającą na oczy. - Oczywiście - rzekła. - Odwiozę tylko babcię na lotnisko i przyjadę.
Dziewczynka chwyciła ją za rękę i z całej siły wtuliła się w jej nogi. - Mamusiu?
- Tak, córeczko?
- Kocham cię.
Kobieta uśmiechnęła się w duchu i pogłaskała ją po głowie.
- Ja też cię kocham, skarbie - odparła. - Najbardziej na świecie...
Koniec retrospekcji...
- Ludmiła, słuchasz mnie? - Z zamyślenia wyrwał ją głos matki.
Spojrzała na nią nieprzytomnie. - Co mówiłaś?
Kobieta odgarnęła długie włosy na plecy; ten gest Ludmiła również po niej odziedziczyła.
- Postaram się przyjść - powtórzyła. - Ale nic nie obiecuję.
Dziewczyna uśmiechnęła się. Nie spodziewała się, że pójdzie tak łatwo. Myślała, że będzie musiała błagać, namawiać... tymczasem Priscilla zgodziła się bez większego problemu.
I nawet teraz odwzajemniła jej uśmiech.
Ludmiła wstała. Posłała ciche Dziękuję w kierunku swojej matki w dalszym ciągu siedzącej za biurkiem, po czym opuściła pokój z poczuciem dobrze spełnionego postanowienia.

Siento que hoy ya estoy lista
Digo me siento distinta
Quiero ser la protagonista
No hay nada que temer
Con el amor todo sucede
si uno duda, retrocede
La actitud, todo lo puede
Y me hace sentir bien
Para vivir
Para sonar
Para sentir
Parar grita que puedo
Para poder mirarte y decirte que te quiero
Para vivir
Para sonar
Para sentir
Parar grita que puedo
Para poder ser yo
la llams que enciende mi fuego
~ Quiero ~


PRACA E

„Pokój Violetty”
(perspektywa Violetty)
Jest 18:00, właśnie czekam na dziewczyny. Umówiłyśmy się na pidżama party. O dziwno Ludmiła zgodziła się przyjść, co jest dla mnie nowością. Możecie mi wierzyć bądź nie, ale ona naprawdę się zmieniła, stała się o wiele milsza dla mnie i dla całej reszty. Nie sądzę, żeby to było chwilowe, aczkolwiek niektóre nawyki jej zostały, ale wydaje mi się, że pracuje nad nimi. 
Właśnie pisałam w pamiętniku, gdy ktoś zapukał do drzwi. Był to tata. 
-Yyy...kochanie, to dzisiaj przyjdą do Ciebie koleżanki? 
-Tak tato.
-To może ja przyniosę coś do jedzenia, na pewno zgłodniejecie! Poproszę Olgę żeby coś przygotowała. 
- Nie, nie! Nie trzeba tato, już wszystko przyniosłam, – wskazałam na stolik pełen soków i innych smakołyków – naprawdę, dziękuje że się o mnie tak troszczysz, ale nie trzeba, wszystko jest przygotowane.
Ta wiadomość go niezadowoliła. Nadal stał przy drzwiach i nad czymś rozmyślał. Wyglądał dość komicznie. Jedną ręką opierał się o drzwi, drugą drapał po głowie, sylwetkę miał lekko pochyloną w prawo ,a nogi skrzyżowane . Brakowało jeszcze nosa od klauna i czapki z pomponem. Po kilku minutach stania w takiej pozycji, poruszył się i zaczął: 
-Eee...Violetta....bo...to jest taka mała jakby impreza, prawda? A na tej 
imprezie...ee...będą...ale ja oczywiście nie mam nic przeciwko temu, naprawdę, tylko chciałbym po prostu wiedzieć, czy będą na niej..chłopcy? 
-Haha, tato! To jest pidżama party dla dziewczyn! Nie martw się, chłopcy nie przyjdą. 
-Aaaa, to dobrze. No to ja może już pójdę tam..eee..na dół, bo...oo! Ktoś dzwoni do drzwi, to na pewno twoje przyjaciółki. Pójdę otworzyć. 
I zniknął. Gdy zaczyna mówić o chłopakach, zawsze się zacina, no chyba, że chce mnie ochrzanić za spotkanie się z Leonem po kryjomu. Jest to jednocześnie urocze jak i denerwujące, ale przynajmniej wiem o czym chce zacząć rozmawiać. Ale teraz miał racje, właśnie przyszły dziewczyny, było je słychać aż tutaj! Pierwsza do pokoju wbiegła Fran. Zamiast kulturalnie się przywitać, powiedzieć „cześć”, przytuliła mnie z całej siły. Myślałam, że się uduszę! 
-Fran, Fran ! Błagam Cię puść! Udusisz mnie! Fran! 
- Łiii! Przepraszam, ale jestem taka podekscytowana! Wszystkie razem, w piątkę będziemy nocować u ciebie! Będzie genialnie! – Fran podskakiwała jak szalona, myślałam, że zaraz będę miała dziurę w podłodze. Chwilę po Fran do pokoju weszła Cami i Naty, a na samym końcu Ludmi. Wszystkie miały torby, ale tylko jedna osoba przytargała tutaj pół swojego domu. Chyba już wiecie kto..tak, to była Ludmiła. Przytargała do mojego pokoju 2 małe walizki i 2 ogromne. Naprawdę, nie wiem co ona w nich miała, jakieś półki, książki, kubki, talerze? Ale to pikuś! Gdy zaczęła się rozpakowywać, myślałam, że zajmie mi cały pokój swoimi ciuchami i kosmetykami. Na szczęście powstrzymałam ją od tego, wyjaśniając jej, że nie musiała targać tutaj tylu walizek, wystarczyła pidżama i ciuchy na jutro, a następnego dnia wybierze strój. 
-Dobra dziewczyny! To zaczynamy pidżama party! – krzyknęła Lu – Co robimy? Przymierzamy ciuchy? Malujemy się? 
-Niee, może lepiej..pogadajmy o chłopakach! Wiecie co ostatnio Marco dla mnie zrobił?! Nie uwierzycie! Urządził dla mnie piknik w samym środku parku! Nawet nie wiecie jak było wspaniale! - Fran zaczęła opowiadać. Uwierzcie mi, gdy ona zaczyna mówić, nie łatwo jest jej przerwać, trzeba wysłuchać do końca.

„Park”
(perspektywa Leona)
- Ej chłopaki! Będziemy tak tutaj siedzieć i nic nie robić? – Marco zaczął się już nudzić. Nie dziwnie mu się, leżeliśmy w parku już bitą godzinę. Nawet ja już nie miałem co robić. Leżenie i gapienie się na chmury, żeby tylko zabić czas nie miało sensu. 
- A po co mamy gdzieś iść? Zostańmy tu. Te chmury są takie ładne...ooo! A ta nawet przypomina Naty! – krzyknął rozmarzony Maxi.
- To już dziesiąta chmura, która przypomina twoją dziewczynę. Weź na wstrzymanie Maxi. Dobra chłopaki! Musimy coś wymyślić, może...- chciałem dokończyć, lecz przerwali mi biegnący w naszą stronę Fede i Broduey. Jak się okazało, maja dla nas bardzo ważną informację, od której zależy los dzisiejszego dnia, a mianowicie tą jakże istotną wiadomością było pidżama party dziewczyn. Fede miał pomysł, żeby pójść na ich imprezkę. 
- Ale jak ty chcesz tam wejść? German nas nie wpuści. 
- Spokojnie Marco, przecież ja mieszkam u Violi. Powiem, że przyszliście do mnie.
- No nawet spoko pomysł ,ale co? Wejdziemy na ich imprezkę tak po prostu? I co powiemy? „No siema dziewczyny! Gadałyście o nas?” – zapytałem z lekką ironią w głosie. 
- Nie, mam o wiele lepszy pomysł i mam nadzieje, że się zgodzicie. Maxi! Wstawaj z tej trawy! Jak dobrze pójdzie to zobaczysz swoją ukochana za jakieś 30 minut! 
Nie trzeba było go do tego długo namawiać. Zerwał się z trawy jak poparzony i zaczął słuchać Fede. Jego pomysł był bardzo...oryginalny, ale przystaliśmy na niego. Wystarczyło teraz tylko skombinować te ciuchy i oczarować dziewczyny naszym blaskiem! Chyba zaczynam gadać jak 
Ludmiła...ugh! Uzgodniliśmy wszystkie szczegóły i ruszyliśmy do domu Violetty. Po drodze jeszcze wstąpiliśmy do Studia po peruki. Zapowiada się niezły wieczór!

„Pokój Violetty”
Fran opowiadała swoją historię przez dobre pół godziny, zagłębiając się w najdrobniejsze szczegóły, takie jak spojrzenie Marco, podwinięcie się koca, rozlanie soku. Czasami trzeba mieć cierpliwość do opowiadań Fran. Oczywiście nie obyło się bez wtrącania Ludmiły, która od razu po Fran zaczęła mówić jak to było na spacerze z Federico. Kolejna była Cami. Ona 
opowiadała o przejażdżce bryczką z Brodue’em oraz o tym jak zaczął padać deszcz i musieli uciekać do pobliskiej restauracji, gdzie zjedli obiad, a na koniec Broduey ją pocałował. Naty, niestety nic nie mówiła, nie chciała opowiadać jak spędza czas z Maxim. Nie wiem czy coś się nie stało między nimi, ale przecież powiedziałaby nam. Ja, jak to ja, musiałam się wygadać o
cudnym locie balonem z Leonem! 
- Dziewczyny! Nawet nie uwierzycie jak było cudownie! Wzlecieliśmy ponad park, Leon cały czas trzymał mnie za rękę. W pewnym momencie puścił ją i poprosił mnie, żebym się na razie nie odwracała. Zastanawiałam się co chce zrobić, skoczyć z balonu? Skierować balon w inną stronę? Nie! On zaśpiewał dla mnie piosenkę! Rozumiecie? Jesteście kilkadziesiąt metrów 
nad ziemią a wasz ukochany śpiewa dla was piosenkę! Była cudowna! 
- Ale ty masz szczęście z tym Leonem! On wspaniale o ciebie dba! – powiedziała Cami. 
Po naszych zwierzeniach, przyszedł czas na zjedzenie czegoś. To co przygotowałam wcześniej zniknęło w 5 minut! 
- To co dziewczyny? Teraz zerkamy w ciuchy Vilu! – krzyknęła Lu i od razy skierowała się do mojej szafy – Zaraz zobaczymy co tu masz i poprzebieramy się! Mamy jeszcze moją walizkę 
pełną ubrań, więc będzie zabawa! 
I faktycznie była. Miałyśmy ubaw jak nigdy! Każda z nas przebierała się w co innego i udawałyśmy, że jesteśmy wielkimi paniami. Zabawa jak w dzieciństwie, ale świetna! Po kilkudziesięciu minutach takiej zabawy padłyśmy na łóżko wykończone. 
- Hahahah! To było świetnie! – turlała się ze śmiechu Fran – A szczególnie gdy Naty udawała panią z pieskiem! 
- Tak! To było dobre, hahaha. Ej..słyszycie to co ja? – zapytałam – Ktoś 
puścił „Peligrosamente bellas”. 
- Faktycznie, ale kto? Chyba nie twój tata – Fran wstała z podłogi i usiadła obok mnie. 
Na odpowiedź nie musiałyśmy długo czekać. Do mojego pokoju wszedł Fede, a przynajmniej tak mi się wydawało. Ubrany był w różową bluzkę z krótkim rękawem, białą mini spódniczkę, żółte rajstopy i białe kozaki do kolan na 5-centymetrowej szpilce. Na głowie miał blond perukę, a oczy całe pomalowane na niebiesko. Wszedł, a raczej starał sie wejść do pokoju 
tanecznym krokiem, śpiewając pierwszą zwrotkę piosenki. Myślałam, że padnę ze śmiechu! Ale to nie koniec. Zaczął się obracać powoli wokół własnej osi, ruszając przy tym pupą. 
Gdy zaczęła się druga zwrotka wszedł Leon, równie pięknie ubrany. Jego obcisła różowa spódniczka do kolan bardzo podkreślała jego....pupę, a fioletowa bluzka, była nie niego lekko za mała. Tak samo jak Fede starał się bardzo zgrabnie wejść do pokoju, lecz jego wysokie buty nie pozwalały mu na to. Jedyne co w tym wszystkim pasowało to peruka, która była w kolorze jego włosów. Leon zaczął lekko podskakiwać i ruszać się w rytm piosenki, a na koniec schylił się,poprawił buty i podnosił się powoli jak to robią dziewczyny żeby uwieść chłopaka. Żeby tego było mało, przy kolejnej zwrotce wszedł Marco w fioletowej sukience i czerwonych balerinach. We włosy wpiął kolorowe kokardki. Na razie, chyba tylko on wyglądał najkorzystniej, chociaż nad doborem kolorów muszą popracować. Stając koło Leona, zrobił mały piruet, przy którym było mu lekko widać majtki. Gdy zabrzmiała czwarta zwrotka wszedł Maxi, w obcisłej czarnej sukience i ciemnych butach na koturnie. Gdyby nie różowe rajstopy, czerwona torebka i niebieskie włosy, wyglądałby najlepiej. Podszedł bliżej nas, schylił się i zaczął tak szybko kręcić głową, że spadła mu peruka. Gdy zorientował się, że jego lśniące niebieskie włosy nie leżą już na jego głowie lecz na podłodze, kucnął, zabrał je, a gdy się podnosił rozdarł sukienkę na pośladku. Jako ostatni wszedł Broduey. Niestety potknął się o próg , wturlał się pod nogi Maxiego, który nie mógł ustać na swoich butach i podparł się o Marco, ten o Leona i poszło takie domino! Wszyscy chłopcy leżeli na podłodze, piosenka przestała grać, a my turlałyśmy się ze śmiechu na łóżku. 
-No chłopaki – mówiłam krztusząc się przez śmiech – pięknie wam to wyszło! 
-Jaki obciach...Fede! Fatalnie dobrałeś kolory! – Ludmiła zaczęła drzeć się na Federico – Ta spódnica kompletnie nie pasuje! – zaczęła ściągać z Fede spódnice.
- Nie! Nie! Ludmiła zostaw tą spódnice! Nic pod nią nie mam! 
- AAAAAA! – Lu odskoczyła jak poparzona – NIC?!
- No oprócz majtek i rajstop to nic...
-Łeeee! Idź się przebrać! Obciach mi robisz. – oburzona Ludmiła usiadła na łóżku. 
Nasi kochani chłopcy wstali i zaczęli się ogarniać.
-Jak wam się podobało? – spytał zadowolony Leon. 
- Oh...no wyszło wam...oryginalnie! Ale ty Maxi..lepiej zmień ubranie, bo masz dziurę na pośladku – Naty zaczęła chichotać.
-Co?! Nie! To sukienka z garderoby Studia! – zaczął jęczeć Maxi.
-Hahaha dobra dziewczyny, koniec leżenia! Wstawać i tańczyć z nami! – Broduey puścił 
kolejną piosenkę i zabrał Cami do tańca. Do mnie podszedł Leon.
-Zatańczysz ze mną?
- Z Leonem czy babo-chłopem?
- Z kim tylko chcesz – zaśmiał się Leon i wziął mnie do tańca. 
Fran tańczyła z Marco, Ludmi z Fede, a Naty z Maxim. Można by powiedzieć, że tańczy dziewczyna z dziewczyną. Cały wieczór minął wspaniale! Nasze kochane babo-chłopy wyszły 30 minut po występie. 
Jeszcze długo po tym, śmiałyśmy się z dziewczynami. Gdy już kładłyśmy się spać, zerknął do nas Fede.
- A może chciałybyście powtórkę? 
- Niee! – krzyknęłyśmy równocześnie, a ja rzuciłam w niego poduszką. 
To było najlepsze pidżama party w moim życiu!


PRACA F

„Rodzina jest najważniejsza”
Drogi Pamiętniku
Dziś jest bardzo ważny dzień. Mój ojciec w końcu znalazł miłość. Przyjazna pani, troskliwa, lecz zdecydowana, pani, która patrzy na świat przez różowe okulary. Pani Ferro, Priscilla Ferro. Matka Ludmiły. Cóż, z racji tego, że ja i 'Supernova' będziemy przyszywanymi siostrami, jej mama dla mnie macochą, zaś dla niej mój ojciec ojczymem – postanowiłyśmy więcej sobie nie dogryzać, być przyjaciółkami. W dniu dzisiejszym oficjalnie będziemy siostrami, od godziny 17.00. Zaprosiłam Leona, wezmę go ze sobą. On również jest mi bliską osobą. Idziemy tam razem, będziemy się świetnie bawić… Nadal nie mogę się do tego przyzwyczaić, to nowe doświadczenie. Jedyne, co wiem, to fakt, iż nikt, ani nic nie zastąpi mi mojej mamy. Zawsze jest mi bliska, nawet jeśli jej nie ma obok mnie, nie mogę jej dotknąć, poczuć jej ulubione liliowe perfumy z nutą pomarańczy. Dziś postanowiłam założyć jej sukienkę. Miętowa, asymetryczna, przyozdobiona koronką, z wcięciem w talii. Do cudownej sukni założyłam czarne buty, szpilki. Całość prezentowała się magicznie, jak to ujęła Angie.

Violetta podczas przygotowań do ślubu była zdenerwowana, ale też bardzo podekscytowana. Angie mimo wszystko cieszyła się ze ślubu, lecz Violetta wiedziała w głębi duszy, iż to nie będzie dla niej najlepszy dzień w życiu.
- Angie, nie przejmuj się, może kiedyś nadejdzie twoja chwila, ktoś właśnie tobie będzie poprawiał długi welon, robił makijaż… Ślub to cudowna uroczystość, gdzie dwójka osób staje się jednością.
- Oj, Violu… Kiedy ty tak wymądrzałaś?
W jednej chwili razem z tatą wpadł Ramallo. Przyszły mąż nałogowo poprawiał krawat, upewniał się, czy jego bukiecik jest gotowy, czy zespół na pewno dotrze na wesele. Przyjaciel ojca starał się wszystkich obdzwonić, upewniając się, czy wszyscy goście przybędą na uroczystość. Sytuacja w domu była gorąca, napięta. Wskazówki zegara cykały coraz to szybciej, bum – cyk, bum – cyk… Ojca Violetty stres zajadał niemiłosiernie, jak nigdy. Wybiła godzina 16.40. Pan młody wyruszył razem z Ramallo z rezydencji Castillo. Viola, Angie i Olga kilka minut później również opuściły dom. Wszystkie trzy szły pod kościół, w którym miał się odbyć ślub. Czas mijał powolnie, spokojnie, każdy spoglądał na śnieżnobiałą suknię panny młodej, jej długi welon narzucony na twarz, z uśmiechami na twarzach. Wtem z ust księdza wydobyły się te cudowne słowa;
- Ja German, biorę ciebie Priscillo, za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.
W kościele rozbrzmiały oklaski, wszyscy się cieszyli. Ludmiła popatrzyła na Violettę bardzo przyjaznym wzrokiem, jak nie ona. „Chciałam, by moje życie tak właśnie wyglądało. Cudownie jest mieć nareszcie siostrę, bliską rodzinę – kogoś, z kim będę mogła porozmawiać na wszystkie tematy, wymienić ubraniami… Ciocia to jedno, a siostra to drugie.” – w głowie Violi było wiele myśli, również ta. Dziewczyna dziś była w wspaniałym nastroju, ponieważ jej ojciec nareszcie jest szczęśliwy, oraz nareszcie będzie mieć siostrę…
- Violetto, od dziś jesteśmy… siostrami.
- Tak, wiem to… Mimo wszystko cieszę się z tego powodu. – Powiedziała uśmiechnięta. Po godzinnej ceremonii wszyscy goście udali się do domu weselnego, pięknie przystrojonego. Na parkingu stało od groma samochodów, oraz dwie limuzyny, z których wysiedli nowożeńcy. Po jakichś 30 minutach, na sali rozbrzmiała nastrojowa muzyka, specjalnie po to, by Priscilla i German mogli zatańczyć swój pierwszy taniec. Melodia była cudowna, młoda para poruszała się delikatnie w rytm ballady. Przez kolejne godziny Viola tańczyła razem ze swoim ukochanym, Leonem. Przy wolnych piosenkach delikatnie trzymał ją w talii, ta zaś zawiesiła dłonie na rozgrzanym karku. Poruszali się na boki, szeptając sobie czułe słówka. Po skończonym tańcu oboje wyszli na ławeczkę przez domem weselnym.
- Jak się bawisz? – Spytała troskliwie.
- Dobrze, zwłaszcza, że jestem tu z tobą, kochanie. – Odparł. Oboje siedzieli i rozmawiali, jak to dobrze się bawią, lecz musieli przerwać, gdy nadeszła Ludmiła. Ukochany nie chcąc przeszkadzać nowym siostrom, miał w zamiarze wstać z ławki i chwilowo odejść.
- Nie, Leon zostań. – Rzekła Ludmiła. – Wiesz, Violu… Chciałabym ci przekazać to, co mówił mi twój tata.
- Co takiego? – Powiedziała wtulając się w swojego chłopaka.
- No wiesz… Będziemy pod jednym dachem, cieszysz się?
- Oczywiście, dość dużo nas będzie w jednym domu… Ja, Fede, ty… A następnie Leon, ale to kiedy indziej. – Zaśmiała się.
- Fede, właśnie, idę go poszukać! – Odparła i w szpilkach pobiegła go szukać. Po skończonym weselu uznała, by Leon na jedną noc został u niej w domu. Ten jednak się opierał, ale jednak Violetta go przekonała. Gdy wybiła północ, Violetta i Leon zaproponowali, by we czwórkę udać się do domu Castillo, na co Federico i Ludmi się zgodzili. Tak więc przez kilkanaście minut szli wolnym krokiem, wzdłuż wąskiej, długiej uliczki wiodącej przez Buenos Aires. W momencie, gdy cała czwórka doszła do drzwi, Violetta zorientowała się, iż nie ma ze sobą torebki, w której były klucze, telefon… Młoda dziewczyna postanowiła zadzwonić do przyjaciela swojego ojca, Ramallo, by podrzucił jej małą, pastelową torebkę. Po kilku minutach czarne auto było już na podjeździe.
- Dziękuję, Ramallo. – Odparła i wzięła pastelową zdobycz.
- Nie bądź taka zapominalska, Violu. – Rzekł Ramallito, patrząc na nią ostrym wzrokiem. Weszli do domu. Nie było nikogo, tylko oni. Nadal panował bałagan, którego Olga nie zdołała ogarnąć. Nikt się nie przejmował, liczyły się tylko chwile spędzone po przyjacielsku. Dwie godziny spędzone na oglądaniu amerykańskiej komedii zakończyły się udaniem całej czwórki na górną część domu. Zielonooki brunet nadal speszony był całą sytuacją – dzisiejszej nocy pomieszkiwał u swojej dziewczyny. W jednej chwili wszystko się zmienia, jest inaczej niż zwykle. Podczas, gdy oboje siedzieli w pokoju, młoda dziewczyna włączyła odtwarzacz, wsadzając do niego ulubioną płytę Justina Timberlake’a, słuchając piosenki „Mirros”, zatapiając myśli w jej tekście.
- Leon, pójdziesz ze mną na następne wesele?
- Czyje? – Zapytał zdezorientowany propozycją Violetty.
- Nasze. – Odparła śmiejąc się. W tym samym momencie usta Meksykanina styknęły się z krwistoczerwoną szminką na wargach argentyńskiej piękności. Namiętny pocałunek trwał w nieskończoność, był magiczny i niezapomniany. Chłopak spuścił swą dłoń na delikatnym, rozpalonym poliku młodej dziewczyny. W momencie, gdy oderwali się od siebie, spojrzeli jedno na drugie uwodzicielskim wzrokiem i ponownie musnęli się wargami.
Następnego dnia, w okolicach godziny 13.00, gdy wszyscy byli w domu, wybudzeni, dwójka zakochanych nadal spała. Aby nie wzbudzać podejrzeń ojca, młody chłopak postanowił drzemać na twardym podłożu, tuż obok łóżka panienki Violi. W jednej chwili do pokoju zawitała ‘nowa mama’. Widząc, iż nastolatkowie śpią, postanowiła opuścić pokój. Słysząc zamykanie drzwi, młody chłopak zbudził się ze snu. Przebudził również Violę, dając jej buziaka w czoło. Wpatrując się w jej poplątane fale, niezmyty makijaż, rozmyślał o poprzedniej nocy, o dwóch gorących pocałunkach. Jego wzrok rozpalał jej serce, zaś jej uśmiech zwalał z nóg. Gdy oboje stali na nogach, postanowili zjeść śniadanie przygotowane przez Olgę. Chociaż gosposia ledwo stała na nogach, przygotowała pyszne tosty z dżemem, bułeczki… Leon po cichu pytał się mnie, czy ojciec Violi na pewno wie o tym, że tu jest, na co przytakiwała. Matka Ludmiły patrzyła na nią i Federico jak na własne dzieci. Uważała, że pasują do siebie idealnie, jak najbardziej popierała ich związek.
Tata Violetty po wczorajszej uroczystości miał ogromne ‘wory’ pod oczami, ale mimo wszystko był zadowolony z tego, iż razem z Priscillą mogli stać się jednością. Spoglądał od czasu do czasu na Angie, na co ona swoim śnieżnym uśmiechem jakby wymawiała „nic się nie stało”. Również była zachwycona ślubem, ponieważ wiedziała, że Viola nareszcie będzie żyć w spokojnej rodzinie, wychowywać się jak normalna nastolatka. Więź pomiędzy Germanem a Violą stała się silniejsza, mocniejsza. W domu panowała miłość i troska. Każdy był szczęśliwy ze swoją połówką. Przez kilka kolejnych lat, w domu panowała cudowna atmosfera. Ludmiła jako siostra stała się nową, lepszą, milszą osobą. Jej nastawienie do ludzi było przyjazne, nie stwarzała zagrożenia. Leon i Viola nadal są parą. Parą na zawsze…

Drogi Pamiętniku
Po tych trzech latach mojego skrobania w tobie, nasza wspólna przygoda się kończy. Na moje dalsze wspomnienia zabraknie kartek. Będę je trzymać w mojej głowie, na zawsze. Każdy pocałunek, miłość, zauroczenie, przyjaźń… Odłożę cię na półkę, będę cię zawsze wspominać. Wiesz o mnie więcej, niż nie jedna osoba. Tak, nadeszła pora na koniec, oraz nowy początek. Pójdę na studia, zostanę kim tylko zechcę. Moja kariera wciąż trwa w najlepsze, więc tego na razie się trzymam. Moja siostra, mama, tata, chłopak… Moja rodzina jest w komplecie. Uwielbiam spędzać z nimi czas. Jesteśmy prawdziwą, pełną rodziną. Nasz dom… zrobił się za mały. Wszyscy uzgodniliśmy, by się przeprowadzić. Nadal zamieszkujemy Buenos Aires, tylko w innej okolicy. Zaczynam wszystko od nowa, moja historia nabiera smaku, kolorów…
Całusy,
Viola.


PRACA G

Ramy okien pokrywał szron. Na zewnątrz było biało. Łyse gałęzie drzew pokryte były śnieżnobiałym puchem. Śnieżynki poddawane sile wiatru wirowały w powietrzu, poczym bezwładnie opadały na ziemie. Przy parapecie stała dziewczynka, która z uwagą przyglądała się ich ruchom. 
Jej zielone oczka pełne były podziwu różnorodnych kształtów, jakie mogły przybierać. Zawsze, gdy zaczął padać śnieg, ona podbiegała do parapetu i podziwiała godzinami widoki za oknem. Lubiła to. 
Po chwili oderwała się od szyby i podreptała do niewielkiego salonu. Ściany były koloru kremowego, pod oknem stała beżowa kanapa, która mogła pomieścić sporo osób. Po bokach kanapy stały dwa fotele do kompletu. Przed kanapą stał niewielki stolik kawowy, na którym leżały czasopisma. Przy równoległej do kanapy ścianie stał kominek, w którym płonął dopiero, co rozpalony ogień. Na środku leżał jasny dywan, na którym leżało parę porozrzucanych zabawek. Na ścianach wisiały różne obrazy i fotografie oprawione w ozdobne ramki. Całe wnętrze było wypełnione odpowiednio dobranymi dodatkami, co sprawiało, że było przytulne 
Małymi kroczkami zbliżyła się do meblościanki, która rozciągała się na całą szerokość ściany. Jak co dzień chciała wyjąć zza szklanej szyby książeczkę jednak jej wzrok przykuł nieznany jej album. Wyciągnęła dłoń w jego kierunku. Był niewielki, oprawiony w ciemnobrązową skórę. Jego brzegi 
były pozłacane tak samo jak guzik, którym był zamykany. Widać było, że album miał kilka a nawet kilkanaście lat. Jego rogi były delikatnie pozaginane. Okładka była ozdobiona różnymi wzorkami i symbolami. Zaciekawione chwyciła go w swoje małe rączki i usiadła na kanapie. Delikatnie go otwarła. Jego kartki były trochę pożółkłe. Na pierwszej stronie był napis, jednak nie potrafiła jeszcze czytać. Po nieudanej próbie przeczytania literek uniosła głowę. W drzwiach stała jej mama, która z 
uśmiechem na twarzy przyglądała się jej nieudanej próbie przeczytania napisu. Powolnym krokiem podeszła do kanapy, usiadła obok córki i powiedziała: 
-To jest mój album, który dostałam na urodziny od Twojego taty –rzekła gładząc okładkę, jakby wracała pamięcią do tego dnia. Są tu nasze zdjęcia z naszej młodości, nasze, naszych przyjaciół, rodziny. Chcesz obejrzeć? – zapytała spoglądając na dziewczynkę. Pokiwała twierdząco główką i przysunęła się bliżej. 
„Zebrałem wszystkie nasze wspomnienia w tym albumie, byś zawsze mogła do nich wrócić. Do tych pięknych chwil, gdy chodziliśmy do Studia, gdy rozkwitała nasza miłość, gdzie rozpoczynaliśmy dorosłe życie. Gdzie byliśmy młodzi, zagubieni, ale szczęśliwi, bo mieliśmy siebie. Chce żebyś 
wiedziała, że nasza miłość się nie zmienia, a raczej z każdym dniem zakochuje się w Tobie od nowa. Nadal jestem tym dzieciakiem, który nie widzi świata poza Tobą. Kocham Cię, Leon”.
Czytając te słowa łezka zatańczyła w jej oku. Szybko jednak ją otarła i przewróciła na następną stronę. Było tam zdjęcie trzech dziewczyn uśmiechających się szeroko. 
-Czy to ciocia Francesca i ciocia Camila? – zapytała pokazując paluszkiem na dwie osoby ze zdjęcia.
-Tak, zmieniły się od tego czasu nie? A poznajesz, kto stoi na środku?
-To ty?! – zapytała z niedowierzaniem. Szybko spojrzała na następną stronę. Tym razem było to zdjęcie młodej pary. Stali naprzeciwko siebie spoglądając sobie głęboko w oczy trzymając się za ręce. Ich miłość rozświetlała całą fotografię. Nie trudno się domyślić, kto mógł być na tym zdjęciu. Dziewczynka przewertowała parę stron dalej. Zatrzymała się na zdjęciu gdzie znowu była ta sama para. Zielonooki chłopka śpiewał jakąś piosenkę przygrywając przy tym na gitarze swojej ukochanej. Ta wpatrzona w niego jak w obrazek uśmiechała się szeroko. 
–Zawsze komponował dla mnie najpiękniejsze piosenki, które potem mi śpiewał. 
-A o czym? – zapytała nie spuszczając wzroku ze zdjęcia.
-O nas, o tym, co do mnie czuje – odpowiedziała zamyślając się na chwilę. 
„No soy ave para volar, y en un cuadro no sé pintar. No soy poeta, escultor .Tan sólo soy lo que soy...”– zanuciła fragment i przewróciła następne kartki.
Były tam zdjęcia ich przyjaciół za czasów Studia, Beto, który leżał na przewróconych instrumentach.
–Ach ten Beto – pomyślałam uśmiechając się na jego widok. Dalej były zdjęcia Angie promieniującej szczęściem, Germana z Olgą i Ramallem. Na jednej stronie było nawet zdjęcie Jade wraz z jej bratem. Wszystkie wspomnienia wróciły niczym bumerang. Przeglądanie albumu przerwał dźwięk otwierających się drzwi wejściowych. Mała dziewczynka pobiegła zobaczyć, kto do nich zawitał. W korytarzu stał jakiś mężczyzna obsypany śniegiem.
-Tata! – zawołała radośnie.
-Cześć księżniczko! Gdzie jest mama? – zapytał. Nie zdążył dokończyć, bo w drzwiach ujrzał swoją ukochaną. –Cześć Violu –powiedział całując ją w policzek. –To, co robiły dziś moje dziewczyny? –zapytał porzucając dziewczynkę. 
Spojrzał do salonu i zobaczył dobrze mu znany album leżący na stoliku. Zerknął w kierunku Violetty i uśmiechnął się. W jego oku pojawił się błysk, a policzki pokrył róż. Usiedli wszyscy razem na kanapie kontynuując oglądanie zdjęć, opowiadając przy tym różne historie. Zeszło im tak to późnego popołudnia. Miło było przypomnieć sobie te wszystkie miłe chwile, powrócić pamięcią do tych młodzieńczych lat.


Które opowiadanie najbardziej wam się spodobało? Czas na oddanie głosu macie do soboty do godziny 22:00

190 komentarzy:

  1. Wybieram pracę F , cudowna ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybieram F.

    Właśnie oglądam na Polsacie dlaczego ja i tam jest taka babka i ma na imię Ludmiła :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybieram C ;D
    Spodobały mi się dwie pracę : C i F więc postanowiłam na każde zagłosować z innych kont, wielki szacunek dla tych osób , które napisały tak świetne prace ;D
    Niech wygra najlepszy ! ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. Wybieram E <3 Lubie takie opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wybieram C <3
    Poryczałam się i tyle ;c

    OdpowiedzUsuń
  6. Wybieram E. Rozśmieszylo mnie :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. pierwsza BBBBBBBBBBBB naj.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam dylemat pomiędzy pracą C a E i nie wiem co wybrać, ale uwielbiam smutne opowiadania więc mój wybór pada na C. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wybieram A
    Bardzo słodka i śmieszna w pewnej chwili. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wybieram_F

    Najpierw chciałam E, ale F jest bardziej urocza ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam dylemat pomiędzy E, F i G
    Nwm wyboeram wszystkie 3
    :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Odpowiedzi
    1. Jest cudowna, kocham opowiadania tego typu :) A że jestem osobą wrażliwą, na końcu trochę się wzruszyłam xD

      Usuń
  13. E ma wygrać!!

    OdpowiedzUsuń
  14. F jest wspaniała głosuje na nią

    OdpowiedzUsuń
  15. F albo G bo leonetta

    OdpowiedzUsuń
  16. Wybieram pracę C. C jak cudowna.

    OdpowiedzUsuń
  17. Płakałam mam teraz łzy jezu to piękne C , G , F

    Ludmi która umiera , a jej dziecko nie zyje jezu ...... Wszystko co z Leonetta jak sa dorosli jest dla mnie cudowne

    Najlepsze wybieram


    G !!!



    Zapraszam na mojego bloga ---> http://vilu4everpl.blogspot.com - może ktos chce byc redaktorką , jak nie to obserwujcie , piszcie komentarze , zapraszam !

    OdpowiedzUsuń
  18. Wybieram C. Szacun dla ciebie dawno tak nie płakałam

    OdpowiedzUsuń
  19. Wybieram G :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Podobało mi się A, bo to pokazywało miłość Pablo, jednak końcówka opowiadania była żałosna, troszkę zniszczyła całość. Kolejne to F - bardzo fajne opowiadanie, ciekawe i bardzo mi się podobało.;) Tym bardziej to z tym "Drogim Pamiętnikiem" - takie Violettowate. Ale niestety popłakałam się przy C..;c To niesamowite, kocham takie opowiadania, takie smutne opowieści, lubię płakać ze smutku i z rozpaczy, a to opowiadanie było niezwykłe! Tym bardziej to z tym fragmentem " Śmierć nie jest straszna."
    Tak więc:
    Wybieram_C

    OdpowiedzUsuń
  21. Odpowiedzi
    1. Jest wręcz cudowna.. Miałam już mokre oczy....

      Usuń
  22. Wybieram E <3

    OdpowiedzUsuń
  23. ciekawe i wzruszające ale moim zdaniem powinno być coś bardziej rzeczywistego niż za czasów ich życia dorosłego jeżeli chodzi o mnie to nic nie wybieram ja bym wolała coś teraźniejszego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Praca F (moja XD) wydaje się być w teraźniejszości. :P

      Usuń
  24. G było cudowne, ale
    wybieram F.

    OdpowiedzUsuń
  25. Wybieram C <3 Popłakałam się :)

    OdpowiedzUsuń
  26. f ffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffff

    OdpowiedzUsuń
  27. Przepraszam,że z anonima ale nie mam żadnego z tych kont.. Myślę,że D jest najlepsza.

    OdpowiedzUsuń
  28. Wybieram E :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Wybieram C, F i G <3

    OdpowiedzUsuń
  30. Wybieram C <333

    OdpowiedzUsuń
  31. Mam ogromny dylemat E czy F..
    Wybieram F <3 jest świetna

    OdpowiedzUsuń
  32. wybieram E
    popłakałam się ale nie tak jak większość z was ze wzruszenia czy też smutku tylko ze śmiechu no bo wyobraźcie sobie Maxiego w spódniczce z dziurą na tyłku
    do tej pory turlam się na podłodze
    całuski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to ja dziękuje za to że dawno się tak nie uśmiałam a śmiech to zdrowie XD

      Usuń
  33. Kurczę waham się między C, a E z jednej strony płakałam i na tej i na tej. Na jednej ze smutku, a na drugiej ze szczęścia i to strasznie trudny wybór...
    Chyba bardziej urzekła mnie jednak praca C, ale autorka E niech wie, że też jest super. Również podobała mi się praca F, która dla mnie jest numerem 3 :)
    Tak btw. Nie miałam przez długi czas internetu, bo wyjechałem i nie wiedziałam o takowym konkursie. Uwielbiam pisać, więc mam pytanie, będzie jeszcze konkurs literacki? Proszę, a najlepiej jeszcze w wakacje, choć to od was zależy. Z góry dziękuję i gratuluję każdemu. Wszyscy jesteście zwycięzcami! :))

    OdpowiedzUsuń
  34. Wybieram_C
    *********************************************
    Wielki szacun dla autora tej pracy... Dawno tak nie płakałam... Myślę, że najbardziej odzwierciedla rzeczywistość... Naszą smutną, szarą rzeczywistość... Poza tym pokazuje prawdziwą miłość, oraz prawdziwe znaczenie słów "na zawsze" - nie do śmierci, tylko jeszcze dalej i dalej...
    Najbardziej rozkleiłam się przy tym prostym "Do zobaczenia"... W tym przypadku te dwa słowa oznaczały milion uczuć... Kocham Cię stara - kimkolwiek jesteś!
    Pozdrawiam! ;D
    - Pc ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejuuu... Ja w ogóle nie mogę uwierzyć, że przeszłam. Szok... Boże, czy ja nie śnię? I jeszcze Twoje słowa. Bardzo Ci dziękuję :*

      Usuń
  35. Wybieram_C
    Genialna praca, popłakałam się - autorze, nasz ogromny talent.

    OdpowiedzUsuń
  36. Wybieram C.Popłakałam się wielkie brawa dla autora/autroki.Wzruszające bardzo.C!

    OdpowiedzUsuń
  37. Wybieram E! Hhahahaha dobre xD Głosujcie na E!!

    OdpowiedzUsuń
  38. C. Piękne. Naprawdę... Niesamowite.

    OdpowiedzUsuń
  39. wybieram B ! ♥♥♥
    PO PROSTU TO JEST GENIALNE, TA OSOBA MA TALENT I TYLKO POZAZDROŚCIĆ JAK TO CZYTAŁAM TO TO NAJPIERW BYŁAM SMUTNA ZAWIEDZIONA POTEM SZCZĘŚLIWA A NA KOŃCU PŁAKAŁAM ZE SZCZĘŚCIA TO JEST PO PROSTU MEGAAAA ♥ WILEKIE GRATULACJE DLA TEJ OSOBY (napisane lepiej niż scenariusz profesjonalnego reżysera (piszę to totalnie szczerze)) (obyś wygrała/ł) ;* ;* POWODZENIAAAA!!!! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako, że już 10 minut po głosowaniu to się przyznam do tej pracy :P i straaaaaaaasznie Ci dziękuję, jak zobaczyłam moją pracę w tym poście to z 5 minut siedziałam z rozdziawioną buzią :D
      Zapraszam Cię na mojego bloga z opowiadaniami --> violettamojawlasnahistoria.blogspot.com

      Usuń
  40. Wybieram F <3 Cudo <3 Gratulacje dla autorki ;)

    OdpowiedzUsuń
  41. dziewczyna furby1 sierpnia 2014 14:41

    E, F, G.

    OdpowiedzUsuń
  42. wybieram pracę F :)

    OdpowiedzUsuń
  43. CCCCCCCCCCCCCCCCCCC musi wygrać <333333

    OdpowiedzUsuń
  44. Nie będę egoistkom. Nie zagłosuję na siebie.
    Wybieram_ A

    OdpowiedzUsuń
  45. Wybieram C
    Fedemiła <3

    OdpowiedzUsuń
  46. O BOŻE!
    Jak ja płakałam :O
    Wybieram_C
    AUTORKO,KOCHAM CIĘ <3
    ♥Pozdrawiam♥

    OdpowiedzUsuń
  47. C! Wspaniały! Pozdrawiam autorke opowiadania 3 <3

    OdpowiedzUsuń
  48. Wybieram F :)

    Trochę ciężko było mi się zdecydować bo wszystkie prace są dobre ! Ale ta jakoś najbardziej mi się spodobała ^_^

    OdpowiedzUsuń
  49. Przepraszam, ale nie moge sie zalogować na konto.
    Wybieram c

    OdpowiedzUsuń
  50. Najfajniejsze były prace E, F, G. I nw które wybrać. Bo E było bardzo śmieszne a szczególnie jak maxi miał sukienkę która szczeliła na jego pośladku a naty się zaśmiała. F była fajna bo w końcu Violetta i Ludmiłą były siostrami to mi przypominało ze możliwe będzie to w 3 sezonie ich ślub i Viola i Ludmi siostry chociaż może nie bo jak Angie wróci to nw co bedzie. A praca G była romantyczna.
    Wybieram prace E bo była najzabawniejsza i cudowna. Gratki dla tych osób które napisały tak świetne opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  51. Wpadnijcie, tyle starań na nic, wchodzcie regularnie, to nic was nie kosztuje a dowiecie się dużo, najnowsze informacje których nie ma nigdzie
    I trwa nabór, macie dobre serce wchodzcie regularnie i zgłoście się na admi, nie wymaga dużo http://violetkadisney.blogspot.com/2014/07/nabor.html

    PROSZE NIE USUWAJCIE TEGO KOMENTARZA WY MACIE SŁAWĘ A MOŻE INNI TEŻ BY CHCIELI CHOCIAŻ JEDEN KOM

    OdpowiedzUsuń
  52. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  53. Zdecydowanie opowiadanie E <3

    OdpowiedzUsuń
  54. wielkie brawa dla autorki pracy c . zazdroszcze talentu :) <333

    OdpowiedzUsuń
  55. Wybieram C była przecudna♡

    OdpowiedzUsuń
  56. Wybieram C
    Piękna praca :')

    OdpowiedzUsuń
  57. Opowiadanie C: ciekawy sposób pisania, czyżby "Dotyk Julii" (Tahereh Mafi) ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieee... a co to ten Dotyk Julii? *Ehem.. nieobeznana ja xd*

      Usuń
    2. HAHAHA, JAK JA MOGŁAM
      TERAZ TO MOJA ULUBIONA KSIĄŻKA CRISM xD

      Usuń
  58. Taka ciekawa książka :> Gorąco polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  59. Praca C jest piękna <3 Głos na C!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  60. F. ♥♥
    ./ ewaa

    OdpowiedzUsuń
  61. wybieram FFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFFF

    OdpowiedzUsuń