Jedenaście twarzy obiecujących artystów. Pochodzą z różnych
krajów i kontynentów. Mieszkają sami, daleko od rodzin i przyjaciół.
Młodzi aktorzy z serialu "Violetta" opowiadają o swoich początkach oraz o
tym, co dał im udział w hitowej produkcji Disneya.
Mieszkam w Buenos Aires od dwóch lat. To szaleństwo przebywać tyle czasu poza domem. Tęsknię za rodziną, za przyjaciółmi, ale fakt, że nie jestem
jedynym obcokrajowcem, który znalazł się w takiej sytuacji, bardzo
pomaga. Stworzyliśmy naszą własną rodzinę, zwierzamy się sobie,
wychodzimy razem i tak jest nam łatwiej.
Mówi Meksykanin, Jorge Blanco,
który wciela się w postać Leona. Pracuje dla
Disneya już od kilku lat. Wystąpił także w "Cuando toca la campana" oraz "High School Musical: El Desafío". Kiedy otrzymał angaż do "Violetty",
wiedział, że to będzie wielki projekt, lecz jak sam przyznaje "nigdy nie
myślał, że nabierze takich rozmiarów. Ten serial łamiemy granice."
Natomiast dla Lodovici Comello udział w "Violetcie" był niełatwą
decyzją. Urodzona w niewielkiej miejscowości nieopodal Udine, na północy
Włoszech, dziewczyna musiała przebyć ponad 11 tys. kilometrów, aby
spełnić swoje marzenie.
Kiedy wzięłam udział w castingu, nie miałam pojęcia, że w grę wchodziła
także przeprowadzka do innego kraju. Po ogłoszeniu wyników, powiedziano
mi, że mam nauczyć się hiszpańskiego oraz zamieszkać w Buenos Aires. Mój
umysł się otworzył. Cała ta przygoda była wielkim doświadczeniem,
zawodowym i prywatnym.
Drugi sezon to także nowe twarze. A jedna z nich ma hiszpańskie rysy.
Bałem się włączać do gotowego już serialu jako ten nowy, ale zostałem
bardzo dobrze przyjęty. Po raz pierwszy jestem poza ojczyzną. Buenos
Aires mnie oczarowało, a praca była wielkim wyzwaniem
Wyznaje Diego Domínguez.
Aktor spotkał na planie swoją rodaczkę, Albę Rico,
serialową Naty. Dziewczyna przyznaje, że granie przyjaciółki tej "złej"
daje jej dużo radości:
"Violetta" odmieniła moje życie. Mój kontrakt z
Disneyem podpisałam na lotnisku, nieświadoma tego, co mnie czeka.
Wcześniej byłam zwykła uczennicą sztuki dramatycznej w małym hiszpańskim
miasteczku. Teraz mogę żyć z tego co robię w odległym kraju, z dala od
rodziny.
Dla sympatycznego Brazylijczyka, Samuela Nascimento,
najtrudniejszym etapem na tej drodze był casting!
Sześć lat temu
startowałem w gigantycznym castingu na 36 tys. kandydatów do
brazylijskiej edycji High School Musical i zostałem wybrany. Ale to, co
spotkało mnie na przesłuchaniach do "Violetty" było oszałamiające.
Elegancko ubrany, w białych spodniach, musiałem tańczyć i robić piruety.
I udało się. Miałem zostać na osiem miesięcy, a jestem już dwa lata.
Grupę cudzoziemców zamyka Meksykanin, Xabiani Ponce de León.
Gra Marco.
Niejednokrotnie pracowałem już dla
meksykańskiego Disneya, ale muszę przyznać, że ten projekt przerósł moje
najśmielsze oczekiwania. Muszę wspomnieć o znakomitym przygotowaniu,
jakie otrzymaliśmy. Nie rozwinęlibyśmy się aż tak, gdyby nie ogromna
ilość warsztatów i zajęć.
La Plata, Córdoba czy Rosario to tylko niektóre z miast, które musieli
opuścić młodzi argentyńscy, aby rozpocząć swoją przygodę z "Violettą" w stolicy. Oprócz dobrze znanej Martiny Stoessel, protagonistki serialu, na pierwszy plan wysuwa się także Mercedes Lambré, serialowa Ludmila.
Byłam w okresie hippie,
całkowitej negacji na telewizję komercyjną. Ale jako przyjaciółka,
zgodziłam się towarzyszyć koleżance podczas castingu. Czekałyśmy tyle
godzin, że w końcu sama także postanowiłam się zapisać. Myślę, że
wybrano mnie dlatego, że nie czułam tremy. Przyznaję, że sprawia mi
przyjemność, kiedy publiczność krzyczy, abym zostawiła w spokoju
Violettę. To znaczy, że wykonuję dobrze moją pracę.
Przepadacie za naszą tarantulą?
Dla Candelarii Molfese, kolorowej Camili, przesłuchania
do serialu były prawdziwą zmorą. Ale teraz nie żałuje, że wzięła w nich
udział.
Widzę moją twarz w różnych zakątkach świata. To niesłychane.
"Violetta" jest fenomenem na skalę międzynarodową.
W przypadku 26-letniego Nicolasa Garniera, Andresa w
serialu, najstarszego z ekipy młodego pokolenia, "Violetta" jest drugą,
po "Casi ángeles", produkcją skierowaną do młodzieży, w której bierze
udział.
Uwielbiam muzykę i piłkę nożną. Zafascynowany show Chiquititas w
2006 roku i tym, jak drżał teatr, gdy aktorzy z serialu wychodzili na
scenę, postanowiłem postawić wszystko na muzykę i przyjechałem do Buenos
Aires.
Teraz aktor sam może poczuć się jak to jest być na scenie i występować przed publicznością na koncertach Violetta En Vivo. A Wy jak sądzicie, czy to fajne uczucie?
"Ej, szybko ci się udało!" – tak mówią mu koledzy, nieświadomi ciężkiej
pracy, jaką przeszedł ten młodzieniec zanim znalazł się w serialu. Facundo Gambandé
przyjechał z Córdoby, aby wcielić się w postać Maxiego, najlepszego
tancerza w "Violetcie".
Nawet jeśli czuję się odrobinę zmęczony, widok
spragnionej wrażeń publiczności sprawia, że moje ciało się reaktywuje.
Wg mnie Maxi bardzo fajnie tańczy, a Wy macie inne zdanie? A może ktoś inny jest Waszym faworytem?
Wszyscy, i każde z osobna, widzą swoją
przyszłość w show biznesie. Jedni marzą o karierze solistów, inni
preferują podszkolić swój warsztat aktorski i występować w kinie lub
telewizji. Zapytani o kolejny sezon "Violetty", odpowiadają:
Bardzo
tego pragniemy, ale nie chcemy wyprzedzać faktów. Chcemy nacieszyć się
tą.
Tymczasem ruszają w trasę. Przed nimi kolejne koncerty, także w
Europie.
Źródło: novela.pl